wtorek, 1 września 2015

Od Isabelle CD Penelope

Westchnęłam.
- Mieszkańcem Memorii? - powiedziałam obojętnym głosem. - Nie chowaj się tak, bo cię rekiny pożrą. 
- Ta, i mam się tu ukazać przed tobą bez jakichkolwiek ciuchów? - zapytała dziewczyna. 
Wzruszyłam ramionami. 
- Ja nie wiem. Nie jestem zboczeńcem - odwróciłam się, by dać towarzyszce się ubrać. 
Spojrzałam na nią z powrotem. Wreszcie zobaczyłam jej twarz i pełną sylwetkę. 
- Co tu właściwie robisz? 
- Zbieram wodę - odparłam, nie podnosząc wzroku. 
- Jest brudna - stwierdziła dziewczyna. 
- A więc ją oczyszczę. Tak w ogóle, jak masz na imię? - zapytałam z ciekawości. Chcę wiedzieć, z kim mam do czynienia - Ja jestem Isabelle Fuhrman, pochodząca z Anglii, mieszkająca większość życia w Panem. A ty?

Penelope? :3

Od Penelope

Oddaliłam się od wioski bardziej niż zwykle, mniej więcej dzień drogi. Zapadał zmierzch, a wracanie w nocy mi się coś nie uśmiechało.
Westchnęłam i zdjęłam plecak z ramion, przykucając na ziemi. Trzeba będzie przenocować, a szkoda, bo ominie mnie ognisko, a ja je uwielbiam.
Rozpaliłam niewielkie palenisko i rozejrzałam się po miejscu, w którym postanowiłam obozować.
W świetle ognia zobaczyłam, że parę metrów ode mnie światło odbija się w wodzie. Jezioro. Muszę zapamiętać to miejsce, będzie wodopojem dla wytrwałych.
Podeszłam do ciemnej tafli, która była gładka jak lustro. Mogłam się w niej przejrzeć, ale jeszcze bardziej chciałam się zanurzyć. Obejrzałam się na moje prowizoryczne obozowisko. Nikogo ani niczego. Przeniosłam plecak bliżej brzegu, żeby w razie czego mieć rzeczy pod ręką.
Zrzuciłam ubrania. Nie wstydziłam się - raczej w pobliżu nie było nikogo, a jeśli jednak, to KTOŚ widząc ogień by podszedł. Każdy odruchowo szuka towarzystwa drugiego człowieka, zwłaszcza w dziczy.
Weszłam do jeziora, pozwalając, by woda obmyła moje ciało, pozbyłam się potu i brudu nieuniknionego w dżungli.
Było płytko. W najgłębszym miejscu woda sięgała mi do klatki piersiowej, ale dla mnie wystarczająco. Przyklękłam, zanurzając się całkowicie. Jezioro było krystalicznie czyste i chłodne.
Wystawiłam głowę na powierzchnię i westchnęłam, odklejając włosy od twarzy i szyi, kiedy usłyszałam szelest w krzakach.
Odruchowo wstałam, po chwili jednak porzuciłam ten pomysł i zanurzyłam się po brodę. A jeśli to jakiś facet? Słyszałam ostatnio o jakiejś niezarejestrowanej bandzie facetów, którzy żyją w lesie. Wolałam ich nie kusić myślą o nagiej, nieuzbrojonej i drobnej dziewczynie samej w głuszy.
-Kto tam jest? - zawołałam z wody. Przykucnięta miałam co prawda mniejszy autorytet, ale wolę to niż nagość.
Krzaki zaszeleściły głośniej i wyszedł z nich ktoś, kto był poza zasięgiem światła księżyca i ogniska.
-Kim jesteś? - zapytałam, cofając się od brzegu.

Ktoś?

Od Alexa CD Danielle

Przyglądnąłem się dziewczynie, stojącej obok mnie. Nie wyglądała wcale na zwyczajną. Widziałem jednak, że miała do mnie dystans, choć muszę przyznać, że sam taki miałem do całej wyspy. Zdecydowanie można mnie było nazwać typem samotnika. Mimo wszystko, brakowało mi kogoś do rozmowy. Kogoś zaufanego, z kim mogłem mówić o wszystkim. Zauważyłem, że blondynka skończyła nalewać sobie ponczu. Postanowiłem ją lepiej poznać. Od kogoś trzeba było zacząć, jeśli miałem zostać już na zawsze na Memorii. Danielle wzięła niewielki łyk z plastikowego kubeczka. Prawdopodobnie był on jednym z tych, które przywiózł nam Rząd w ramach „pokoju” między ludźmi a „odmieńcami”.
- Smakuje ci? - zapytałem, kiedy skończyła pić.
- Bardzo dobry - stwierdziła, lekko się uśmiechając. - A tobie? - wskazała na mój kubek.
- Nie powiem, że nie - zaśmiałem się, a blondynka cicho mi zawtórowała. - Czym się zajmujesz? - rzuciłem następnym pytaniem.
- Jestem Uzdrowicielką - odparła z wysoko uniesioną głową. - Nie widziałam cię w naszym prowizorycznym szpitalu, więc na pewno zajmujesz się czymś innym, prawda?
- Cóż, to prawda - przyznałem jej rację, na co ona jeszcze szerzej się uśmiechnęła. - Jestem Badaczem - dodałem od razu.
- Poszukujesz nowych mieszkańców i zbierasz informacje o nowych terenach? - upewniła się.
- Tak, właśnie to robię, a ty zapewne leczysz chorych? - powiedziałem, upijając kolejny łyk.
- Zgadza się, ale oprócz samego leczenia robię jeszcze wiele innych rzeczy – mruknęła, zabierając napój ze sobą i podchodząc do ogniska.
Nie zastanawiając się długo, ruszyłem za nią. Pokaz umiejętności już się kończył, ale zbytnio mnie to nie obchodziło. Patrzyłem tylko na nią. Wydawała się nawet sympatyczna. Nagle usłyszałem jej aksamitny głos:
- Co sądzisz o podarunku od Rządu?
To pytanie lekko mnie zdziwiło, ale uznałem, że chciała po prostu znać moje zdanie. Jednak co miałem jej powiedzieć? Denerwował mnie ten cały Rząd, a tym bardziej ich głupie „podarunki”. Nigdy nie czułem do nikogo większej nienawiści, nawet do matki, która i tak dość mocno mnie zraniła. Musiałem opuścić moją rodzinę, a oni mieli się do tego nie wtrącać, bo tak im nakazano. Najbardziej bałem się o mojego młodszego brata. Tylko ja znałem jego umiejętności, ale on nie mógł tu trafić. Miałem nadzieję, że Rząd nigdy się nie dowie o jego zdolnościach, że Nicolas założy własną rodzinę i będzie normalnie żyć, a nie tkwić na tej wyspie. Poza tym był na to jeszcze za młody. Nie chciałem do tego dopuścić, ale nie miałem na to wpływu. Wreszcie z zamyśleń wyciągnęło mnie ciche chrząknięcie. Postanowiłem dać sobie spokój z długimi przemyśleniami. Dani potrzebowała krótkiej i rzeczowej odpowiedzi.
- Nawet przydatny. Rząd chociaż raz okazał nam jakąś hojność. A ty co myślisz?
Spojrzałem dziewczynie prosto w jej lśniące, szare oczy, które na pewno przyciągały niejedno spojrzenie.

~♣~

Dani? Wena wróciła! :*

Od Catherine CD Pote

-Ładny widok.-Szepnelam, a Pote sie usmiechnął. 
Rozniez sie uśmiechnelam, ale natychmiastowo zszedl mi z twarzy. Wrocily zawroty glowy, ale silniejsze. Zaczelam tracic kontakt z rzeczywistościa i rozluzniac uscisk. 
-Cate nie zasypiaj! Otworz oczy!-Pote staral sie utrzymac ze mna kontakt, jednak na nic. Na szczescie zdazyl doleciec do obozu.  
***
Obudzilam sie w jakims bialym pomieszczeniu, podciagnelam sie troche na lokciach i zauwazylam Pote, ktory stal oparty o lozko.
-Co sie stalo?-Szepnelam, a chlopak przeniosl wzrok ze sciany na mnie i delikatnie sir usmiechnal.
-Wdalo sie zakazenie, przez co zaslablas, ale juz wszystko dobrze. Oczyszczono, odkazono rane i zalozone kilka szwow.-Powiedzial, a ja kiwnelam glowa w gescie zrozumienia. 
-Przespij sie jeszcze, powinnas odzyskiwac energie.-Dodal po chwili, a ja sie usmiechnelam i wtulilam w poduszke.
Pote

Od Catherine CD Dani

Od Catherine CD Dani
Od pewnego czasu przychodzilam na plaze, na poranna gimnastyke przy swietle wschodzacego slonca. Tego dnia postanowilam porozciagac sie na skale. Nagle uslyszalam huk, a potem znalazlam dziewczyne. Pomoglam nieznajomej wstac i usiadlysmy na skale.
-Wszystko w porzadku?-Zapytalam, kiedy dziewczyna usiadla obok.
-Chyba tak...-Szepnela i spojrzala na mnie. Usmiechnelam sie lekko i podalam jej recznik. Nieznajoma zaczela sie wycierac, a ja zeszlam do wody i zaczelam w niej brodzic. Schlodzilam sie wchodzac, az do polowy ud. Po chwili wrocilam na skale siadajac obok dziewczyny.
-Jestem Catherine.-Przedstawilam sie wyciagajac dlon w jej strone.
Dani

Od Isabelle CD Pote

- Marzenia się spełniają - powiedziałam z przekonaniem - musisz tylko w nie uwierzyć... Wiesz, kiedyś mi ktoś coś takiego tłumaczył, kiedy byłam podobnego zdania co ty. Gdy powiem ci, że masz cel, pewnie, będziesz próbował go osiągnąć. A cel to... Nic innego jak marzenie. Musisz mocno w to uwierzyć, zaprzeć się i pracować na to. Bo jeśli powiem, że chciałabym teraz zjeść sobie zająca, to spoko, takie malutkie marzenie. Ale trzeba to osiągnąć!
W tym momencie rzuciłam nożem prosto w zająca. Zeskoczyłam z drzewa i podeszłam do niego, unosząc zwierzę w górę.
- I to był mój cel. Upolować zająca! - uśmiechnęłam się tryumfalnie. - Wszystko, totalnie wszystko spełni się, jeśli w to uwierzysz. Jeśli się nie spełnia, to są dwie przyczyny: Albo nie uwierzyłeś, albo przyjdzie to później. - skończyłam tłumaczenie, więc zamilkłam.
- Niezła optymistka z ciebie - roześmiał się Pote.
- To źle? - uśmiechnęłam się.
- Optymizm jest trochę jak zakłamywanie rzeczywistości...
- Pesymizm także. A poza tym myśleć, że wszystko się uda jest chyba ciekawiej, niż na odwrót - zaczęłam zbierać gałązki na ognisko, na którym mogłabym upiec zająca. - Ale w sumie każdy ma swoje zdanie, więc się nie czepiam.

Pote? :3

Od Cameron'a CD Chloe

- Osobiście preferuję wygraną przy świadkach. – odparłem, na co dziewczyna tylko się zaśmiała. – A co do smaru…
Podniosłem dwa duże wiadra napełnione po brzegi ciemną cieczą. 
- A gdzie twoja „broń”? – podniosłem brwi widząc puste ręce Chloe.
- Sądziłam, że ty wspaniałomyślnie mi podarujesz. 
- Urocze. Założę się, że coś ukrywasz w zanadrzu. Czyż nie?
- Ja nie gram nieczysto. – szepnęła mi do ucha, a ja w tym czasie wylałem na jej plecy połowę pojemnika. Brunetka zaskoczona przebiegiem wydarzeń pisnęła i szybko odskoczyła.
- Teraz i ty będziesz miała nawilżoną skórę, kochanie. – puściłem oczko Chloe. Rzeczywiście zemsta jest słodka. Szczególnie gdy mścisz się na odpowiednich osobach. 
Nie było mi jednak dane długo cieszyć się triumfem, gdyż dziewczyna z prędkością światła wyrwała mi wiadro i chlapnęła pozostałością w moją twarz z taką siłą, że pojedyncze krople poleciały na osoby stojące za mną. Większość wydała z siebie pomruk niezadowolenia, a inni po prostu spiorunowali nas wzrokiem.
- Widzisz co narobiłaś? – zaśmiałem się. 
- Ja? To ty zacząłeś!
Nagle przypomniałem sobie o drugim pojemniku. CAŁYM. Spojrzałem na niego z diabelskim uśmieszkiem. Już miałem podejść do Chloe i zakończyć naszą wojnę wylewając na nią cały smar, jednak kiedy byłem już blisko dziewczyny, poślizgnąłem się na śliskim odcinku i upadłem na plecy z wielkim rozmachem. Są jednak plusy: machnąłem nogami tak, że „przypadkiem” podciąłem Chloe, która chwilę później wylądowała na ziemi.
- Koczek ci się rozwalił. – mój diabelski uśmiech powrócił na swoje miejsce.

Chloe?

Od Pote CD Isabelle

- Wierzysz w anioły? - zapytała z nienacka. Psyrchnałem cicho pod nosem.
- Szczerze? - spojrzałem na nią kątem oka. Kiwnęłam głową. - Nie mam wiary. Nie wierzę w tego naszego wielkiego stworzyciela, ani tego złego szatana. W anioły także nie wierzę, jednak mogę pomarzyć, ze opiekują się moimi bliskimi. Jednak cudy nie sitnieją - powiedziałem. Spojrzałem na swoje nogi, któe teraz zwisały bezwłasnie z gałęzi - Lubisz marzyć? - zapytałem kierując wzrok na dziewczyną.
- Tak - popatrzyłam znowu na gwiazdy z uśmiechem.
- Ja też. A wierzysz, że się spełnią? - nadal na nią patrzyłem.
- Może - powiedziała krótko i skierowała wzrok przed siebie, gdzie młodej sarny już nie było. Także skierowałem tam wzrok. 
- Ja nie - pokręciłem głową. - Tyle marzyłem i nic sie nie spełniło - zaśmiałem się z samego siebie, że mogłem tak łatwo dac się omamić, że marzenia się spełniają.

<Isabella?>