poniedziałek, 7 września 2015

Od Isabelle CD Penelope

Patrzałam zmieszana to na Penelope, to na Poczwarę.
- Em... - jęknęłam - Z kreatywnością to u mnie nie za bardzo...
Dziewczyna spojrzała na mnie takim wzrokiem, jakby zaraz miała się popłakać, paść na kolana i na klęczkach błagać o wsparcie. Stopiło to nawet tak zlodowaciałe serce jak moje. 
- No doooobra! - machnęłam ręką - Daj tu ten wybryk natury. 
Wzięłam stworzonko na ręce i obejrzałam je ze wszystkich stron. Poświęciłam nawet moje dwa palce, by włożyć je do paszczy Poczwary. Uzębienie tego mutanta nie było idealne. Może jak dziabnie, to trochę zaboli, ale do polowań nie nadaje się wcale. 
- Mógłby służyć za maskotkę badaczy - zaproponowałam z rezygnacją. - Albo do badań. W sumie nie - zaprzeczyłam samej sobie - Dawaliby mu zastrzyki, i kto wie co jeszcze. 
Podniosłam bezradnie ręce. Poczwara tym czasem uciekła na drzewo. Wspięła się bardzo wysoko i zaczęła jeść owoce z najwyższej gałęzi. A więc te najpyszniejsze i najsoczystsze. 
- O! - wrzasnęłam w przebłysku geniuszu - To coś może dawać nam owoce stamtąd, dokąd ludzka ręka nie dosięga. Wyżej - wskazałam palcem na czubek drzewa - Pień jest o wiele cieńszy i tam nikt z nas się nie wdrapie. A jeśli nauczysz mutanta DZIELIĆ SIĘ - tu chrząknęłam - pokarmem, to mógłby być całkiem przydatny. Nawet Marvel się nie wdrapie tam gdzie on, bo to kocisko jest zwyczajnie spasłe. 
Spojrzałam w wyczekiwaniu na Penelope rozważającą moją propozycję.

Penelope? x3

Od Alexa CD Catherine

Spojrzałem niepewnie na swoje zabłocone obuwie. Co tak właściwie mogłem jej powiedzieć? Ona wyjawiła mi całe swoje przeszłe życie, a ja? Nie miałem ciekawej historii. Postanowiłem przypomnieć sobie wszystko od samego początku.
- Też miałem normalne życie - przyznałem, starając się dobrać odpowiednie słowa. - Wiesz, miałem matkę, ojca i przyszłą siostrę... Wszystko było dobrze aż do pewnego momentu - przerwałem, podnosząc wzrok na Cate.
- Mów dalej - poprosiła.
- Kiedy miałem 7 lat, moi rodzice wzięli rozwód - odparłem bez emocji.
- Dlaczego? - zdziwiła się. - To przez twoje umiejętności? - podjęła temat.
- Na szczęście nie - uśmiechnąłem się pod nosem. - Moja mama urodziła dziecko, ale okazało się, że wcale nie była to dziewczynka. Bardzo ucieszyłem się z faktu, że mogłem mieć brata, jednak ją to nie satysfakcjonowało. Ojciec był szczęśliwy, tak samo jak ja, a ona niepotrzebnie robiła aferę. 
- Straszne - skomentowała cicho Cath.
- W końcu bardzo się zdenerwował i nastraszył ją rozwodem. Później zapewne domyślasz się, co było... - zakończyłem swoją wypowiedź o mojej dawnej „traumie”.
- A jak dowiedziałeś się o swoich zdolnościach? - dopytywała się.
- Zależy konkretnie, o której mówimy - zaśmiałem się.
- To znaczy, że masz kilka? - spytała, lecz zaraz dodała, nie czekając na moją odpowiedź. - Opowiedz o wszystkich!
- Faktu, że nigdy nie jest mi ani za zimno, ani za gorąco, dowiedziałem się od ojca w wieku może pięciu lat? - zastanowiłem się. - Chyba tak. O „darze” rozmawiania ze zwierzętami dowiedziałem się, gdy pewnego dnia zagadał do mnie kot sąsiada - uśmiechnąłem się szerzej na samo wspomnienie.
- Czyli tak odgoniłeś tego tygrysa... - powiedziała, prawdopodobnie łącząc wszystkie informacje w jedną, spójną całość.
- Dokładnie - poparłem jej tezę. - Cóż, o tym, że mogę się teleportować wiem w sumie od niedawna... - przyznałem. - Właśnie tak się ujawniłem. Nie znałem wcześniej tej zdolności, więc nie miałem na nią wpływu. Szedłem spokojnie ulicą, myśląc zaciekle o Tokyo. Zawsze chciałem tam pojechać, ale nigdy nie miałem okazji. Widocznie zbyt mocno skupiłem się na tym miejscu, bo nagle się tam przeniosłem. Wprawdzie byłem w tym mieście jakieś kilka sekund, ale to wystarczyło by Rząd mnie złapał. Zapewne wiesz, jak to jest być oddalonym od najbliższych.
- Niestety wiem - powiedziała smutno. - Czy ty też musiałeś radzić sobie sam?
- Na początku pomagał mi ojciec, ale po tym jak złapał mnie przewodniczący tego całego Rządu, musiałem liczyć tylko i wyłącznie na siebie.
- A jak teraz sobie radzisz z teleportacją? - spytała pewnie, jakbyśmy się znali od wielu lat.
- Nie kontroluję jej jeszcze za dobrze - stwierdziłem bez skrupułów. - A jak jest z twoimi umiejętnościami? - zapytałem.

~♣~

Cate? ^-^

Od Pote CD Mitchella

- A żebyś wiedział - zaśmiał się cicho.
- Chyba tego nie wiem - rozmierzwiłem jego kudły na głowie. były delikatne i miękkie w dotyku. Chłopak pomachałam głową na boki. - Przyzwyczajaj się do tego - zaśmiałem się.
- A niby czemu? - udawał, ze nie wiem o co chodzi. Przycisnąłem go bardziej do siebie, obejmując całkowicie wokół talii. 
- Bo cię nigdy nie opuszczę i będziesz się musiał ze mną męczyć - pocałowałem go delikatnie w usta. Chłopak zrobił to samo z moimi włosami, co ja z jego. 
- Jakoś przeżyje - odwzajemnił pocałunek. 
- To co? Może coś zjemy? - zaproponowałem. W krzakach była nora, a wnorze króliki. Uśmiechnąłem się chytrze. - Zamknij oczy - dodałem. Chłopak je zamknął, a ja nożem rzuciłem w nore, gdzie usłyszałem jęk. - Poczekaj - posadziłem go na kłodzie. NAdal miał zamknięte oczy. Ledwo co się nie wywalił do ogniska. Podeszłęm do krzaków, wsadziłem ręke do nory. Poczułem ciepłą ciecz, po czym wyciągnąłem z nory zająca razem z nożem. Wyciągnąłem broń i ją schowałem, nie wycierając krwi. - Już - powiedziałem do chłopaka siadajac przy nim. Gdy zobaczył królika, uśmiechnął się.
- To teraz nie będę głodny - przytulił się do mnie.

<Mitchell?>

Od Mitchella CD Pote

Przewróciłem oczyma i zawiesiłem swój wzrok na ognisku. Z moich ust uciekło ciche westchnienie gdy poczułem, że chłopak zacieśnia swój uścisk wokół mojej talii.
- Lisku, słyszysz mnie? - zapytał chłopak całując mnie w skroń. Na chwilkę napiąłem całe swoje ciało ale szybko się rozluźniłem
- Mhmm... - mruknąłem i wstałem po czym usiadłem mu na kolanach tak że bez problemu chciałem spojrzeć mu w oczy. Uniosłem kącik ust do góry i popatrzyłem na niego jednocześnie przekrzywiając delikatnie głowę w prawą stronę - Kocham cię - szepnąłem patrząc mu w oczy.
- Ja ciebie też lisku - odparł całując mnie w czoło. Niespodziewanie chłopak pociągnął mnie lekko za ogon. Jęknąłem cicho i popatrzyłem na niego spode łba.
- Wredny jesteś - mruknąłem przytulając się do niego.
- Wiem o tym. Ale nie zaprzeczysz, że jestem seksowny - zaśmiał się głośno
- Jakiś ty skromy - mruknąłen pod nosem ale na mojej twarzy widniał delikatny uśmiech
- A ty niby lepszy? - spytał unosząc jedną brew do góry
- A żebyś wiedział - zaśmiałem się cicho

Pote?

Od Penelope CD Isabelle

Gwizdnęłam.
-Kocie, uciekaj póki czas.
Gepard spojrzał na mnie z ciekawością i, mogłabym przysiąc, uniósł brew jakby mówił "Sprecyzuj proszę".
Poczwara gapiła się na Marvela gadzimi oczyskami, aż przechyliła łepek, zagwizdała, odchyliła głowę do tyłu by na mnie spojrzeć i, otwierając szeroko pyszczek stwierdziła:
-Graaar.
-Co nie? - kiwnęłam głową.
Isabelle patrzyła to na mnie, to na potwora przez chwilę zanim zrozumiała żart i zaczęła się śmiać. Wywróciłam oczami, siadając przy ognisku.
-Nie ma to jak szybkie kojarzenie.
Zaśmiała się jeszcze mocniej.
~~*~~
-Nine, proszę! - jęknęłam, tuląc Poczwarę. - Nie mogę jej zostawić samej w lesie!
Głównodowodząca uniosła brew i tak bardzo przypominała Marvela, że gdyby nie okoliczności, wybuchłabym śmiechem.
-Jakoś jak dotąd radziła sobie bez ciebie.
-Ale teraz nie będzie, jeśli ją porzucę! Nine, ona ma już imię!
-Nine, proszę! - dołączyła się Isabelle (której kot został przyjęty z entuzjazmem, jako ,,pomoc w łowach"). - Ja też już się przywiązałam do bestii. A Marvel nie zechce zostać w wiosce, jeśli Poczwara odejdzie! PRAWDA MARVEL?
Szturchnęła geparda kolanem w łopatkę, na co drapieżnik zerknął na nią jednym okiem(ten kot potrafi ruszać oczami niezależnie, jak kameleon, co podziwiam) i wzdrygnął się, co wyglądało jakby wzruszał ramionami.
-Bez Marvela także możemy dać sobie radę - odrzekła chłodno Nine. - A przyjęcie Poczwary oznaczałoby przyjęcie kolejnego żołądka do wykarmienia, bez żadnej korzyści dla nas.
-Ale Poczwara może zdobywać pożywienie sama! - zaprotestowałam. - Będzie moim towarzyszem, a sądzę, że inni mieszkańcy już zdążyli ją pokochać.
To była prawda. Poczwara robiła furorę wśród Memorian, zwłaszcza, że odkryłam u niej umiejętność powtarzania ludzkiej mowy różnymi głosami. Skąd wiedziała, jakim głosem mówi Darth Vader? Nie wiem, ale wiem, że jeśli jej się kazało powiedzieć "Luke, zjedz Snickersa" jego głosem, to tak robiła.
-Miłość nie pomoże w przetrwaniu - rzekła Nine sucho. Oho, panie i panowie, oto klasyczny przykład przywódczyni z sercem jak głaz, która straciła całą swoją rodzinę.
-Może nie, ale na pewno je umili.
Westchnęła, wywróciła oczami i wydusiła z siebie tonem, jakby robiła mi łaskę (poniekąd robiła, ale ćśś):
-Jeśli udowodnisz, że Poczwara ułatwi przetrwanie, możesz ją zatrzymać.
Machnęła ręką w stronę wyjścia z chatki dowódców. Zostałyśmy odprawione.
Czemu, ach czemu, kiedy przyszłyśmy pytać o zwierzaki trafiłyśmy na nią a nie, na przykład, na Wuja Bill'a - człowieka, którego mutacja polegała na tym, że mógł wypić litry alkoholu nie mając ani promila, a i tak zachowywał się jak lekko podpity, czyli był po prostu miły i zabawny.
Pufnęłam gniewnie i wymaszerowałam dumnym krokiem, dzierżąc kangurokoalogekona.
-Musimy udowodnić Nine, że Poczwara jest potrzebna - powiedziałam do Isabelle kiedy wyszłyśmy. - Pomożesz mi?
Spojrzałam z nadzieją na dziewczynę.

Isabelle? :3 Plosię :3

Astrid Johansen


http://data.whicdn.com/images/76634999/original.gif 
Astrid Johansen - 20 lat

Od Pote CD Catherine

Zatrzymałem się na chwilę w drzwiach. Spojrzałem na dziewczynę.
- Tylko nie zniknij przez ten czas - uśmiechnąłem się delikatnie. Dziewczyna przekręciła oczy. - A tak wogle - oparłem się o framugę. - Co ty m,i zrobiłaś, że nagle nabrałem więcej optymizmu? - zapytałem podejrzliwie podnosząc jedną brew. Dziewczyna chwilę siedziała cicho.
- A taka umiejętność - oparła w końcu.
- No dobra - po tych słowach wyszedłem z pomieszczenia i ruszyłem tam, gdzie powiedziała dziewczyna.
Owszem. Udało mi się tam złapać wiewiórkę i wilka. Aż dziwne, że są normalne, znaczy prawie. Wiewiórka miała dwa ogony, a wilk chodził na dwóch łapach. To wszystko jest dziwne.
Ruszyłem na targ. Zwierzeta okazały się zdatne do sprzedaży, dzięki czemu zarobiłem kupę kasy. Jednak wróciłem do Catherine dopiero o północy.

<Catherine?>