środa, 9 września 2015

Od Chloe CD Camerona

Mrugnęłam kilka razy zdezorientowana. Ah. No tak. "Niemal zapomniałam, że jesteśm na Memorii" - pomyślałam z przekąsem i powoli zaczęłam płynąć do brzegu. Wyszłam z jeziora cała zmarznięta. Cameron czekał na mnie szarmancko oparty o pień drzewa.
- Jak wrażenia? Jak tam woda? Miło się pływało? - zapytał z uśmiechem typu "haha jestem od ciebie lepszy bo mam jakąś dziwną zajefajną moc". Już ja się dowiem jaką zajefajną moc.
- J-jak t-to zr-robiłeś? - zapytałam nie panując nad drżeniem ust. Woda była bardzo zimna, a po wyjściu z niej... cóż. Było jeszcze zimniej.
Wyraz jego twarzy zmienił się z szyderczego na... chyba lekko zatroskany. Jednak po chwili wrócił dawny, zarozumiały.
- Jak ci tak s-s-strasznie z-z-zimno - zaczął przedrzeźniając moje jąkanie spowodowane zimnem - to lepiej idź się przebierz. Zaziębisz się.
- Cóż za opiekuńczość - skwitowałam, ale posłusznie udałam się do swojego "domku".
Tam ubrałam już ciepły sweter i długie spodnie. Mokre włosy rozpuściłam, aby szybciej wyschły i wyszłam na zewnątrz. Camerona tam nie było.
- O nie. Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz - mruknęłam pod nosem.
Poszłam do kuźni. Tam również go nie było. Hm. Chwila! Po co ja tutaj w ogóle przyszłam? No... nie wiem. Wzruszyłam ramionami i ruszyłam do swojego mieszkania. Było ciemno. Prawie cała wioska spała, a jeśli ktoś nie spał, to albo był dziwny, albo robił coś o czym wolałabym nie wiedzieć. Normalny człowiek mało co by widział w takich ciemnościach, ale moje "kocie geny" często mi pomagają. Poza tym, znam tę wioskę jak własną kieszeń. Mogłabym tu chodzić z zamkniętymi oczami. Jednak pewnej sytuacji nie mogłam przewidzieć... Coś oślizłego złapało mnie za kostkę i pociągnęło w swoją stronę. Podcięta uderzyłam głową w grunt. Trochę mnie zamroczyło. Krzyknęłam wierzgając wszystkimi kończynami. Uścisk ani trochę nie zelżał - wręcz przeciwnie. Macka (chyba macka) zacisnęła się jeszcze mocniej i szarpnęła w swoją stronę. Nabrałam powietrza w płuca i jeszcze raz głośno krzyknęłam. Mam nadzieję, że ktoś mnie usłyszy, bo jeśli nie, to o mojej nieobecności zorientują się dopiero jutro, a wtedy może być już za późno.


<Cameron? Nie wierzę, że sama robię te "dramy" -.- ale totalnie nie wiedziałam co napisać, so wybacz xd>

Od Nicka do Esther

W magazynie żywności było cicho i ciemno, ja byłem niewidzialny. Nie było szans, żeby ktokolwiek mnie zobaczył.
Wiedziałem, że dzisiaj rano Edd upolował pięknego tapira. Wiedziałem, bo sam pomagałem go oprawić, więc znałem też umiejscowienie udźca.
Podkradłem się do kąta magazynu, w stronę miejsca, gdzie wisiało mięso, ale najwyraźniej nie tylko mnie kusił wspaniały kawał.
Do mojego udźca podkradała się dziewczyna, która mogła być w moim wieku, może młodsza. Podszedłem do niej cicho i uniosłem rękę z zamiarem ogłuszenia jej. Ona jednak zareagowała dziwnie szybko na ruch powietrza, bo błyskawicznie się odwróciła i złapała mój niewidzialny nadgarstek. Ze zdziwienia straciłem panowanie nad mocą i stałem się niewidzialny.
-Co ty robisz? - syknęła ze wkurzoną miną. - Dlaczego chciałeś mnie uderzyć?
-Tylko ogłuszyć - odburknąłem i wyrwałem nadgarstek. - Chciałem tylko zabrać mój udziec.
-TWÓJ udziec? - uniosła brwi.
-Mój - potwierdziłem, unosząc dumnie brodę.
-Możemy go zjeść razem - zaproponowała pojednawczo. - Jest naprawdę duży.
-Nie dzielę się z dziewczynami - burknąłem. - Dziewczyny są słabe i przewrażliwione.
-Czy to nie oznacza, że powinno się im pomagać? - dziewczynka przekrzywiła głowę.
-Tak się niczego nie nauczą - wzruszyłem ramionami.
-Czyżby? - uniosła brew. - Wyglądałam słabo, kiedy złapałam cię za nadgarstek?
-Może są wyjątki - mruknąłem. - Okej, nie jesteś słaba. Ale udźcem się nie podzielę.
Wyjąłem nóż i uciąłem linkę, za którą mięso było powieszone. Zamierzałem podnieść udziec z ziemi i potem oczyścić, ale okazało się, że nie muszę. Dziewczynka go złapała i obdarzyła mnie promiennym uśmiechem. Otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale wtedy od wejścia ktoś zawołał:
-A co wy tam robicie!? Stójcie!
Ta, jasne. Zgodnie rzuciliśmy się do okna, ja wyskoczyłem, dziewczynka podała mi udziec, który chwyciłem jedną ręką, a drugą pomogłem jej wyjść. Polecieliśmy do lasu i zanurzyliśmy się w gęstwinie.
Oboje zdyszani, ale zadowoleni, uśmiechnęliśmy do siebie.
-Szybko biegasz - uznałem z szacunkiem.
-Dziękuję - ładnie się zarumieniła. - A ty jesteś silny. Wyprzedziłeś mnie z mięsem w ramionach.
-Co ja poradzę, taki już ze mnie macho.
Zaśmiała się i wyciągnęła do mnie rękę.
-Esther - przedstawiła się.
-Nick - potrząsnąłem jej małą dłonią.
-Jemy? - zapytała, wskazując na udziec leżący obok.
-Pewnie - zgodziłem się. - Pójdę po opał, ty zajmij jedzeniem, kobieto.
Zaśmialiśmy się oboje, a ja poszedłem do lasu szukać w miarę suchego drewna.


Esther? default smiley :)

Nick Adamson

http://i.ytimg.com/vi/0trjD4npxyY/hqdefault.jpg
Nick Adamson - 12 lat

Od Penelope CD Esther

Mała była słodka, ale w jej oczach dało się dostrzec inteligencję i zaradność, nietypową dla dzieciaków w jej wieku. Witamy na Memorii, w krainie megamądrych dzieci.
-Umiesz rozmawiać ze zwierzętami - stwierdziłam. Nie musiałam pytać. Już nic chyba nie mogło mnie zdziwić.
-A ty oddychać pod wodą albo naprawdę długo wstrzymywać oddech - odpowiedziała ona i natychmiast wyjaśniła, widząc moje pytające spojrzenie: - Obserwowałam cię jakiś czas.
-Wow! - zaśmiałam się. - Muszę być bardziej czujna. Gdybyś miała złe zamiary, już by było po mnie.
-Skąd, atak frontalny nie jest dla mnie. Wolę wyniszczać od środka - oświadczyła Esther z kamienną miną.
Roześmiałam się znowu, ale trochę niepewnie.
-Zabawna jesteś. Bo żartowałaś, prawda...? - cofnęłam się o krok. Jak mówiłam, nic mnie nie zdziwi, również dziecko chcące zniszczyć mnie od środka.
-Pewnie! - zachichotała, i to była jedna z nielicznych dziecięcych rzeczy, które dotąd zrobiła. - Radzę sobie w razie czego, ale sama nigdy nie atakuję.
Uśmiechnęłam się do dziewczynki. Balansowała na cienkiej granicy pomiędzy byciem po prostu poważnym dzieckiem a przerażającym bohaterem psychodelicznych horrorów. Po tym żarcie przechyliła się bardziej na tę bezpieczniejszą strone.
-Więc mówisz, że Poczwara jest tak zwanym głosgurem, czy jakoś tak? Ciekawe, myślałam, że to odosobniony przypadek mutacji. Bo wiesz, Poczwara to tak jakby ani samiec, ani samiczka. Raczej nie byłaby w stanie się rozmnażać.
Dlaczego rozmawiałam z jedenastolatką o rozmnażaniu mutantów? Odpowiedź jest prosta: NIE WIEM.
-Najwyraźniej po prostu urodziła się tak nieszczęśliwie - zbagatelizowała dziewczynka, kiedy gwałtownie zaburczało jej w brzuchu. Skrzywiła się.
-Jesteś głodna? - uśmiechnęłam się. - Chodźmy coś zjeść.
-Nie dadzą mi - westchnęła. - Niby za mało pomagam w zdobywaniu, to przysługuje mi mniej.
-A do kogo się zgłaszasz?
-Do takich dwóch grubych facetów.
Aż się zaśmiałam, na co dziewczynka spojrzała na mnie ponuro.
-Od niedawna jestem na wyspie. Ale i tak wiem, że do niech nie chodzi NIKT. Większość zawartości magazynu zjadają sami. Jeśli się pofatygujesz do magazynu numer trzy, dadzą ci o co tylko poprosisz. A jak nie będą mieli, to poślą łowcę, żeby ci upolował. Trójka to taki Walmart Memorii.
-Nie wiedziałam - przyznała dziewczynka.
-Pewnie, że nie. Idziemy? - wyciągnęłam do niej rękę.
Esther najpierw spojrzała na moją dłoń potem na mnie.
-Nie musisz mnie trzymać za rękę.
Z uśmiechem opuściłam ramię i ruszyłam w stronę magazynu numer trzy.

Esther?