sobota, 12 września 2015

Od Penelope CD Lucasa

Chłopak uniósł wzrok i spojrzał na mnie z wyrazem zaskoczenia na twarzy. Przechyliłam głowę.
-Nie powinno cię tu być - powiedziałam głównie po to, żeby się odezwać i wypełnić niezręczną ciszę.
-A to niby dlaczego? - zaciekawił się i zbliżył o krok, a ja odruchowo się cofnęłam. Na wyspie nauczyłam się ostrożności, przyzwyczajona, że słodka kolorowa papużka siadająca mi na ramieniu nie będzie zainteresowana podsuwanymi ziarenkami tylko wydziobaniem mięsa z policzka. Co prawda chłopak w niczym nie przypominał papużki, ale zasada była podobna.
-Zaraz będzie burza - odpowiedziałam beznamiętnie. - Nikogo nie powinno być wtedy na wybrzeżu.
-Czy przypadkiem nie lepiej unikać drzew podczas burzy? - uniósł brwi.
-Teren dookoła wioski jest wykarczowany z wyższych drzew. Natomiast tutaj woda przyciąga pioruny, a piasek jest wilgotny. Lepiej na nim nie stać kiedy walnie - wytłumaczyłam.
-A ty co tu robisz w takim razie? Także powinnaś być w wiosce.
-Jestem Badaczem - odpowiedziałam, ale to chłopakowi nic nie rozjaśniło.
-Ja też - wzruszył ramionami. - I co?
-G*wno - mruknęłam, bardziej zła na siebie niż na niego. A dlaczego? Bo fakt, że dzielimy profesję mnie podekscytował.
-Chodzi o to, że jestem nowy? - ostatnie słowo wypluł, jakby smakowało paskudnie.
Wzięłam oddech. Odpowiedź mu się nie spodoba.
-Tak, w pewnym sensie. Przed burzą, głowy wysyłają Badaczy na poszczególne fragmenty wyspy żeby poszukać ewentualnych zbłąkanych owieczek. Ja dostałam tę część plaży.
Zagrzmiało. Pisnęłam i odruchowo przyskoczyłam do piersi chłopaka, ale zaraz odsunęłam się z czerwoną twarzą.
-Przepraszam - wymamrotałam. - Boję się burzy.
Uniosłam zuchwale wzrok czekając, aż chłopak zacznie się śmiać. Ale nie, on patrzył na mnie z mieszanką oburzenia, zdziwienia i podziwu.
-Boisz się burzy a i tak opuściłaś wioskę żeby poszukać innych, którzy jeszcze nie dotarli? Przecież mogłem dojść sam.
-To nie chodzi o ciebie - westchnęłam. - Ty byś może i doszedł, chociaż kiedy tu przyszłam to raczej ci się nie spieszyło. Ale komuś mogła stać się krzywda, zemdlał z gorąca, ukąsił go wąż, został ranny, skręcił kostkę albo po prostu się zgubił. Do nas należy znajdowanie takich i doprowadzenie do wioski przed burzą.
Chłopak milczał, kiedy znowu zagrzmiało, ale tym razem zachowałam względny spokój. Wzdrygnęłam się tylko i zwróciłam do chłopaka:
-Chodźmy już lepiej. Zaraz się rozpada.
Jakby na potwierdzenie moich słów, z nieba zaczęły spadać pierwsze ciężkie krople.
Chłopak skinął głową i truchtem skierowaliśmy się do wioski. W międzyczasie zaczęła się całkowita ulewa. Nie wiem, czemu kiedy już dobiegaliśmy do mojego szałasu, zaczęliśmy się oboje śmiać głośno. Pędziliśmy przez wioskę i zaśmiewaliśmy się aż ciężko było biec.
W końcu wpadłam do szałasu, chłopak za mną. Oparliśmy się o ścianę, wciąż się śmiejąc.
-Lucas - powiedział w końcu, wyciągając do mnie rękę.
-Penelope - uścisnęłam ją i odgarnęłam przemoczone włosy z czoła i policzków. Nagle poczułam się nieswojo. Szałas, chociaż miałam to szczęście, ze mój był dość duży, to jednak ograniczona przestrzeń. Miałam ochotę wybiec w deszcz, byle nie czuć drażniącej bliskości Lukasa. Z oczywistych powodów tego nie zrobiłam.
Odetchnęłam głęboko i spojrzałam na chłopaka.
-No - wydyszałam. - To było dziwne.
Uniósł kącik ust w zdystansowanym uśmieszku, co było dziwne, bo przed chwilą zaśmiewał się aż brakło mu tchu. Jakby stracił panowanie nad sobą, a teraz się opamiętał.

Lucas? Weny napływ, takie piękne uczucie default smiley xd

Od Chloe CD Liesel

 Uśmiechnęłam się szeroko na wieść, że tłum uznał mnie za wygraną. Rzuciłam triumfalne spojrzenie w stronę Liesel (chyba tak nazwał ją tamten chłopak). Zeszłyśmy z ringu.
- Brawo, Chloe - rzucił Dylan i wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu.
- Ta. - mruknęłam i udałam się w stronę jeziora, by umyć twarz z zakrzepłej już krwi.
Po chwili byłam na miejscu. Schyliłam się i przyjrzałam się swojemu odbiciu w tafli wody. Nie było tak źle. Lekko obita szczęka. Sącząca się krew z nosa i rozcięty łuk brwiowy. Prawie nie czułam bólu. Z rąk zrobiłam "kolebkę" i nabrawszy w nie wody, wylałam ją na twarz. Westchnęłam i zaczęłam zdrapywać zaschniętą krew.
- No nieźle - usłyszałam zza siebie głos.
- Czego chcesz Dylan? - warknęłam. Wszystkie mięsnie miałam napięte.
- Spokojnie, kotku - usłyszałam szept tym razem koło swojego ucha. Przeszedł mnie dreszcz obrzydzenia.
Ogarnął mi włosy z ramienia i złożył subtelny pocałunek na mojej szyi.
- Co ty robisz idioto?! - Wstałam odwracając się przodem do niego.
- Przecież wiem, że tego chcesz - mruknął z lubieżnym uśmiechem na ustach.
- Co?! Nie! Nie chcę! - powiedziałam popychając co jak najmocniej. To był błąd. Dylan był ze stali. Dosłownie. Człowiek niezniszczalny. Nic mu nie zrobisz. Nie jestem pewna, czy to zasługa jego mięśni czy może to jakaś nadprzyrodzona moc. Chwycił mnie jak najmocniej i wpił się zachłannie w moje usta. Powstrzymałam odruch wymiotny.
- I co? Nie było ci przyjemnie? - Zapytał z pożądaniem w oczach.
- Nie, nie było. A teraz bierz te swoje obleśne łapska! - wrzasnęłam.
- Kotku...
- POMOCY! NIECH KTOŚ MI POMOŻE, BŁAGAM! - wrzasnęłam ze wszystkich sił.
- Cicho siedź, głupia - warknął i ścisnął mnie jeszcze mocniej. - Nie chcesz się bawić, ok. To będzie przyjemność tylko dla mnie. To prawda, że dalej jesteś dziewicą?
- POMOCY! PROSZĘ! - zatkał mi usta dłonią i ku swemu przerażeniu zobaczyłam, że rozpina pasek do spodni.
Nagle uścisk zelżał, a Dylan chwycił się za swoje przyrodzenie jęcząc z bólu. Za nim stała... Liesel.
- Dzięki... i niezły kop - uśmiechnęłam się do niej.
- Pogadamy później, teraz uciekaj. - rzuciła się pędem przez las. Ja również ruszyłam sprintem, ale wolniejszym, by dotrzymać jej kroku.


<Liesel? Dajesz mi wybór to ja wygrywam xd>

Od Liesel CD Chloe

Spojrzałam z przerażeniem na tamtą dziewczynę. Nie umiałam się bić. Znaczy nie wiem, czy nie umiałam, ale nigdy nie trenowałam.
Owszem, ćwiczę futbol amerykański, ale to nie ten sam rodzaj walki. O gimnastyce nie wspomnę. Ona tylko decyduje o mojej kondycji i sile.
- Chyba cię pogięło! - odkrzyknęłam, cofając się. Nie chciałam się upokorzyć.
Jakiś chłopak szturchnął moje ramię.
- No hej, Liesel! Wcześniej brylowałaś wśród ludzi, zabawiałaś ich i byłaś przywódczynią grupki, a teraz co? Boisz się bić?
Posłałam mu mordercze spojrzenie.
- Bycie duszą towarzystwa a bycie ofiarą to dwie różne rzeczy - warknęłam.
Grupka ludzi jednak wypchnęła mnie na ring i stanęłam naprzeciwko przeciwniczki. Nie wyglądała na słabą, o nie. Miałam przegrane.
Mówiłam, że nie wiem, jak walczę. Może nawet byłabym mistrzem. Ale teraz nie miałam ochoty tego sprawdzać.
Ktoś gwizdnął i walka się rozpoczęła. Stałam, czujnie patrząc na przeciwniczkę. Czekała na mój ruch.
- Nie zaczynam - wyszeptałam gardłowo.
Zgięłam kolana w pozycji gotowości. Pierwsze uderzenie pięścią poleciało na mój brzuch. Skuliłam się w bólu, ale się nie poddałam. Poleciał kolejny cios, ale zręcznie go wyminęłam, schylając się szybko i wybiegając za dziewczynę. To była okazja. Popchnęłam ją silnie. Odskoczyła na jakieś dwa metry, ale nie przewróciła się.
Gimnastyka dała mi gibkość, a futbol siłę i szybkość. Nie wiedziałam tylko, jak wykorzystać to w walce.
Mimo wszystko wkręciłam się i całkiem mi się to spodobało. Kilka razy dostałam, ale też sporo ciosów zadałam ja. Stanęłam przed dziewczyną, oddychając szybko. Patrzyłam jej w oczy. Czułam krew w gardle. Chyba pod okiem będę miała śliwę.
Sędzia zapytał zebranych, kto powinien wygrać.
Mi to osobiście wisiało, ale zawsze miło by było zwyciężyć. W końcu po tek walce obie wyglądaliśmy jak upiory.

Chloe? XD Ty zdecyduj, kto wygra :'D

Od Chloe

Ochlapałam twarz chłodną wodą. I wytarłam suchym kawałkiem materiału. Przeczesałam włosy palcami i wyszłam z domku. Odetchnęłam wonią lasu. Uwielbiam ten zapach. Sprężystym krokiem ruszyłam w stronę miejsca przy którym wieczorem wszyscy siedzieli. Przed ogniskiem odbywały się tam tak zwane pojedynki. Polegało to mniej więcej, że ludzie walczą między sobą (wszystkie chwyty dozwolone), a zgromadzona wokół publiczność ocenia kto wygrał. Nigdy dotąd nie brałam w tym udziału. Nie wiem co będzie dziś, ale mimo wszystko mam ochotę popatrzyć.
- No proszę proszę... Chloe Wednesday? - usłyszałam głos po swojej prawej.
- Cześć, Dylan - powiedziałam do jednego z łowców. Był całkiem spoko... Co z tego, że był zapatrzonym w siebie dupkiem... Sama taka jestem. Ciągnie swój do swego.
- Idziemy się pojedynkować, co? - zapytał z krzywym uśmiechem na mordzie.
- A jeśli tak, to co? Boisz się przegrać? - zaripostowałam.
- Może, kotku... - wyciągnął rękę, by pogłaskać mnie po policzku. Złapałam go za nadgarstek i mocno ścisnęłam. Gdybym chciała, mogłabym mu złamać kość, ale potrzebujemy łowców.
- Nie mów tak do mnie - powiedziałam tonem o temperaturze równiej zeru do rozbawionego chłopaka.
W ciszy podeszliśmy do paleniska.
- Kto następny? - rozległ się krzyk.
Rzuciłam Dylanowi wyzywające spojrzenie. Ja nie dam rady tak?
- Ja! - podniosłam rękę - Z drogi, chłopcy. Kobieta chce przejść. - Powiedziałam torując sobie drogę łokciami.
Stanęłam na środku kręgu i rozejrzałam się dookoła.
- Jeśli chodzi o bicie kobiet, to dam sobie radę - oznajmiłam widząc, że nikt nie chce się zgłosić - No dalej, czekam. Przecież widzę, że są tu również dziewczyny.
Widząc, że nikt bez względu na płeć nie kwapi się do pojedynku wskazałam palcem na północ.
- Ty. Chodź.


<Ktoś skończy?>

Od Lucasa do Penelope Mii

Nowy - to słowo krąży mi po głowie niczym śmigłowiec patrulujący niebo.
Nie lubię być nowy. Chcę już mieć za sobą etap zaklimatyzowania się i poznania z innymi, chciałbym od razu przejść do czasu, gdy będę już potrafił stwierdzić, kto jest wrogiem, a kto przyjacielem i inni będą potrafili powiedzić to o mnie. Zawsze ostrożnie dobieram towarzystwo, jakgdyby wszystcy dookoła byli potencjalnymi wrogami. Może bierze się to z niezbyt przyjemnej przeszłości, gdy w szkole nazywano mnie dziwadłem, poszturchiwalo i przezywano, a najlepsi przyjaciele okazywali się być wrogami.
Mamy trudne czasy.
Szedłem wzdłuż wybrzeża kopiąc każdy kamień, który stanął mi na drodze. Może tu będzie lepiej, ale może być też i gorzej. Tutaj przynajmniej nie jestem dziwadłem, tu wszyscy są inni. Pamiętam, gdy odkryłem swoją moc, było to jeszcze w podstawówce. Pamiętam, gdy zwierzałem się z tego przyjacielowi, a potem, gdy w wyniku kłótni on rozniósł moją największą tajemnicę na całą szkołę.
Nie. Nie chcę o tym myśleć.
Na Memorii będzie inaczej. Wierzę w to. Muszę wierzyć.
Pamiętam, gdy pierwszy raz kogoś opentałem. Był to mój brat. Spał obok, a ja nie mogłem usnąć. I wtedy poczułem coś... jakby impuls, który kazał mi to zrobić. Wyczułem jego umysł moim umysłem, był dla mnie otwarty, jak wrota, które kryją za sobą coś intrygującego, ale i niebezpiecznego. Sprawiłem, że wstał, że skakał i robił przysiady, a przy tym cały czas spał. Miałm nad nim władzę, mogłem z nim zrobić, co chciałem.
Nie. O tym też nie chcę myśleć.
Nagle coś wyrwało mnie z ponurych rozważań. Uniosłem głowę czując na sobie czyjś wzrok. Zobaczyłem ładną dziewczynę o azjatyckich rysach i krótkich, brązowo rudych włosach, która przypatrywała mi się z pewnej odległości. Przechyliła lekko głowę jakby nad czymś się zastanawiała.
Penelope? Odpiszesz? c:

Od Liesel do Alexandra

Siedziałam sobie na drzewie, wymachując wesoło nogami. Podśpiewywałam sobie pod nosem, bo nie mogłam znieść trwającej wciąż ciszy. Nagle zauważyłam nadchodzącą Annie. Och, jak ja jej nie lubię. Ciągle mi przygryza, nigdy nie chce pomóc i traktuje mnie jak siedmioletnie dziecko. Wspięłam się ciut wyżej i ukryłam w liściach.
Czyżby piękna Annie szła teraz na rozmowę o awans? Jaka byłaby szkoda, gdyby teraz jej równie piękna sukienka była mokra...
Wyjęłam z torby moją butelkę z wodą i wylałam na dziewczynę. Ta wydała z siebie nieokreślony pisk - czy to gniew, czy przestrach, czy zaskoczenie? W każdym razie byłam niezwykle zadowolona, że wreszcie dostałam okazję odgryzienia się tej jędzy.
Gdy moja przeciwniczka poszła do domu, by się przebrać, usłyszałam trzask łamanych gałązek. Spojrzałam w prawo i skumałam, że jakiś chłopak oglądał z rozbawieniem całą sytuację. Zeskoczyłam z drzewa i podeszłam do niego. To był ten Alex... Zdecydowanie najprzystojniejszy chłopak na Memorii. Ale ćśś... Nie było tematu.
- To było dobre. Nie znoszę Annie - roześmiał się.
- Ja też! - przyznałam - Strasznie jędzowata. Tak w ogóle to mam na imię Liesel, a ty? - podałam mu rękę.
- Alexander Craven. - uśmiechnął się.
- Czad. Moje nazwisko to Meminger. No... Skoro już się poznaliśmy, to może się gdzieś przejdziemy? - zaproponowałam radośnie.

Alex? :3

Liesel Meminger

http://oi57.tinypic.com/1zcleh1.jpg 
Liesel Meminger - 16 lat

Witam!

Cześć, tutaj adminka, Cafe Latte.
Nie bójcie się, nie będzie żadnego usuwania bloga XDD
Po prostu ostatnio moja koleżanka założyła kanał na yt o Harrym Potterze, serdecznie zapraszam :)
https://www.youtube.com/channel/UCgB1fUBISF2fijy2fsItSIQ

Lucas Bricker

http://wallpapers2015.mobi/wp-content/uploads/black-boy-tumblr-photos-6.jpg 
Lucas Bricker - 17 lat