niedziela, 20 września 2015

Od Penelope CD Luke'a

Wyprzedziłam chłopaka i spojrzałam na niego wyzywająco ponad ramieniem. Widok jego zdezorientowanego wzroku tylko mnie zachęcił. Uśmiechnęłam się diabolicznie i wbiegłam w chaszcze. Za sobą słyszałam szelest świadczący o tym, że Luke biegnie za mną.
Zostawmy Penelope biegnącą poprzez lasy.
Luke. Bardzo podoba mi się to zdrobnienie. Pasuje do niego bardziej niż Lucas, jest mniej oficjalne i odległe. Chociaż chłopak podobałby mi się nawet bez zdrobnienia. Po prostu należał do chłopaków, którzy się podobają płci przeciwnej. I przypuszczam, że tej samej też. Brr. 
Dalej nie do końca mieściło mi się w głowie, że podobam się chłopakowi, który mnie zna niecałe dwa dni. Znaczy, być może, gdyby ktoś znał mnie trochę dłużej, może niektóre z moich zalet przyćmiłyby braki w wyglądzie i by mnie wtedy zechciał. A ten się do mnie przylepił po jednym dniu. Auć, to "przylepił" zabrzmiało, jakby mi to przeszkadzało. Dla rozwiania wątpliwości dodam zatem, że ja przykleiłam się do niego równie mocno.
Nagle zahamowałam, gdy przede mną jakby znikąd pojawił się most nad doliną

http://www.tapeciarnia.pl/tapety/normalne/196062_dzungla_most.jpg

Luke wpadł na moje plecy, zdyszany, ale miał dość sił żeby mnie złapać, zanim wywinęłam kozła za barierkę.
Wzięłam oddech i odepchnęłam go od siebie delikatnie. 
-Wygląda niebezpiecznie - wydyszał i oparł sobie ręce na kolanach. Byłam znacznie mniej zmęczona, może dlatego, że miałam mniej do noszenia. No, i na pewno bycie płaską jak deska ułatwiało bieg. 
-A co, strach obleciał? - rzuciłam mu zuchwałe spojrzenie. 
-Nie. A ciebie? Może mam cię potrzymać za rączkę?
-Pieprz się! - zaśmiałam się, przesunęłam językiem po górnej wardze i, nie czekając, pobiegłam mostem na drugą stronę. Za sobą słyszałam kroki chłopaka, wołającego moje imię.
-Penelope! Chole*a, Penny, zatrzymaj się. 
Zrobiłam to, ale dopiero po drugiej stronie. Pobiegłam jeszcze kilka kroków, zwolniłam i odwróciłam się, spodziewając uśmiechu na twarzy chłopaka. Znalazłam jednak jedynie złość i ulgę.
-Czy ty myślisz!? - wydusił z siebie.
-Wiesz, czasami też mam wątpliwości co do tego - mruknęłam. Nagle uświadomiłam sobie, jak głupie było to, co zrobiłam. A co, jeśli most byłby osłabiony i załamałby się pod moimi nogami? Zabiłabym nas oboje.
Opadłam na ziemię, nagle okropnie zmęczona. Gardło paliło mnie przy każdym oddechu, w płucach czułam kłucie, nogi odmawiały mi posłuszeństwa. 
Schowałam twarz w dłoniach.
-Jezu, to było takie głupie. Prawie cię zabiłam.
-Co? - zdziwił się i przyklęknął obok. 
-A gdyby most był rozwalony? Oboje byśmy spadli. Ja sobie zasłużyłam, ale ty...
Powietrze uszło mi z płuc. Poczułam łzy cisnące się do oczu i zasłoniłam usta dłonią, wbijając sobie palce drugiej ręki w żebra. 
-Przepraszam - wykrztusiłam. - Nie zdziwię się, jeśli teraz odejdziesz. Bycie z taką wariatką jak ja jest równoznaczne z samobójstwem.
Ku mojemu zaskoczeniu, nie zgodził się ze mną i nie odszedł z powrotem do wioski, tylko usiadł obok mnie, oparł się o drzewo i przygarnął mnie do siebie ramieniem. 
-Naprawdę jestem niebezpieczna. Robię i mówię durnoty bez zastanowienia. Kiedyś spróbuję się zaprzyjaźnić z jaguarem w ubraniu z szynki.
Zaśmiał się cicho i przytulił mnie mocniej.
-Wątpię. I, choć w ubraniu z szynki wyglądałabyś niewątpliwie seksownie, aż tak szalona nie jesteś. 
-A chcesz się założyć?
-Może. Ale Odrzućmy tę część z jaguarem. Poprzestańmy na ubraniu z szynki.
-Ależ się uczepił tego ubrania z szynki. Dopiero jadłeś.
-Wiesz, szaleńczy bieg przez dżunglę nieźle spala kalorie.
Zarumieniłam się.
-A propos, dlaczego uciekałaś?
-Żebyś mnie nie złapał - wyjaśniłam prosto.
-No, to ci nie wyszło. Złapałem cię i co teraz? Mogę zrobić z tobą co chcę? - w jego oczach zobaczyłam dziwny błysk.
-Może kiedyś - odpowiedziałam wymijająco, pocałowałam przelotnie jego policzek i wstałam. - Nie wiem jak dla ciebie, ale dla mnie na dziś dość atrakcji w dżungli.
-Ale dopiero przyszliśmy - zdezorientowany Luke także wstał.
-Chcę po prostu stracić ten most z oczu.
Ruszyłam w stronę feralnej kładki i już miałam na nią wejść, kiedy chłopak objął mnie od tyłu w pasie i odciągnął od pękającego wpół i spadającego w dolinę mostu.
Patrzyłam szeroko otwartymi oczyma, jak jedyna droga łącząca nas z wioską spada i łamie drzewa na dole. Byłam ledwo świadoma ramion Luke'a dookoła mnie, jego przekleństw płynących strumieniami. Bez słowa, powoli, wyplątałam się z jego objęć i podpełzłam na czworaka do skraju przepaści.
Odwróciłam głowę i spojrzałam na stojącego nade mną chłopaka.
-Co ja zrobiłam? - wyszeptałam. Poczułam płynące po moich policzkach łzy. - W co ja cię wplątałam?

Luke? Taka wena ^^

Od Lucasa CD Penelope

Spojrzałem krytycznie na Poczwarę.
- Hm... No cóż, skoro on tak uważa to może faktycznie.
- Czyżbyś oprócz lakieru do paznokci używał jeszcze jakiś ciekawych perfum?
Parsknąłem i niepewnie wyciągnąłem rękę w kierunku stworzonka chcąc je pogłaskać. Przechyliło lekko łabek i dało się dotknąć.
- Chyba cię lubi - stwierdziła wspaniałomyślnie Penny. 
- Ja jego chyba też... - ponownie pogłaskałałem Poczwarę zaciekawiony stworzonkiem. Co jeszcze chodzi po tym świeci w tych bardzo dziwnych czasach? 
Dokończyłem posiłek, Penelope też, a Poczwara gdzieś wyparowała. Zapewne poleciała po trochę owoców, tak przynajmniej twierdziła Penelope. 
- To co dziś robimy? - spytała dziewczyna podnosząc się z ziemi. 
Ja również wstałem i odpowiedziałem:
- A może by tak spacer?
- Spacer? - uśmiechnęła się. - Brzmi ciekawie?
- W końcu jesteśmy Badaczami, nie? - odwzajemniłe, uśmiech.
Wziąłem ja za rękę zdziwiony tym, że zrobiłem to zupełnie odruchowo. Nie protestowała, więc postanowiłem nie puszczać jej dłoni.
- OK, to gdzie idziemy? 
- Hmm... Może przed siebie?
- Nie żartuj, w którą stronę byś chciał.
Zamyśliłem się przez chwilę.
- Najmniej znam las, tam w sumie jeszcze nigdy nie byłem. Możemy tam się udać, a potem zobaczymy, co znajduje się dalej. Może nawet je wrócimy do szałasu na noc tylko będziemy spać pod gołym niebem. I przeżyjemy prawdziwą przygodę, co ty na to? - szepnąłem jej do ucha, czułem jej ciepły oddech na swojej szyi. 
- Brzmi ciekawie - odpowiedziała i przysunęła się jeszcze trochę bliżej mnie. Miałem ochotę jeszcze bardziej się przysunąć, chciałem zupełnie zmniejszyć dzielący nas dystans, chciałem żeby nic nie stało pomiędzy nami... Ale postanowiłem nie przesadzać, w końcu znaliśmy się dopiero drugi dzień. Staliśmy chwilę w milczeniu aż w końcu spytałem:
- To ruszamy?
- Tak jasne tylko... Luke?
Podobało mi się jak wymawiała słowo "Luke". Mógłbym cały dzień patrzeć, jak jej usta układają się na kształt mojego imienia.
- Słucham?
- Moźe byś po powrocie wreszcie wykombinował sobie własny szałas.
Zrobiłem zmartwioną minę.
- Już masz mnie dość?
Trzepnęła mnie w ramię.
- Co za dużo to nie zdrowo! Ale tym zajmiemy się po powrocie, teraz ruszajmy!
Nie protestowałem.
Penelope? Ach ta wena, wciąż mnie zaskakuje^^

Od Penelope CD Luke'a

-Więc do kuchni - parsknęłam.
-Aż tak dziewczęco wyglądam? - uniósł brwi.
W gruncie rzeczy to absolutnie nie wyglądał dziewczęco, no ale przecież w wygłupach wszystko jest możliwe.
-Absolutnie - poważnie skinęłam głową. - Masz nową fryzurę? Pasowałby do niej zielony lakier do paznokci. Chyba nawet jakiś mam, pożyczyć?
-Dzięki, kochanie, nie kłopocz się. Mam własny.
Uśmiechnęłam się do niego i chciałam odpowiedzieć, kiedy mój brzuch zaryczał jak głodzony lew.
-Lepiej chodźmy znaleźć coś do jedzenia, zanim ta bestia się wydostanie i zeżre całą populację wyspy.
Lucas wstał z ziemi i minął mnie w wyjściu, pociągając za kosmyk moich włosów. Zacisnęłam usta, starając się powstrzymać uśmiech i trzepnęłam go w ramię.
Kiedy wyszliśmy, starałam się ignorować spojrzenia, które nam rzucano. Chłopak i dziewczyna w jednym szałasie przez noc, łuuu! Są naprawdę staroświeccy jak na XXXI wiek. 
Skierowaliśmy się w stronę magazynu i poprosiliśmy po jedzenie. Odebraliśmy porcje przysługujące na poranek i usiedliśmy pod ścianą mojego szałasu.
-Mam pytanie - zaczął chłopak.
-Mam się bać? - zażartowałam.
-Raczej nie - zaśmiał się krótko. - Jak długo będzie obowiązywać zasada niecałowania?
Lucas jest kochany, ale teraz zepsuł wszystko! I jak ja mam mu powiedzieć, że najchętniej w ogóle bym go nie wprowadzała, ale rozsądek mi kazał. A może w ogóle nie mówić? Tak, będzie najlepiej.
-Po pierwsze - nie wiadomo, czy kiedykolwiek będziemy chcieli go zdejmować, bo nagle może się okazać, że po bliższym poznaniu wolimy się przyjaźnić. Po drugie - serio, nie wiem.
Pokiwał głową i w zadumie wgryzł się w bułkę. 
-Teraz ja zadam ci pytanie. Ale masz odpowiedzieć szczerze.
-Eee... Okej? 
Wyglądał na zaniepokojonego.
-Czy mogę mówić do ciebie Luke? - zapytałam poważnie, na co się wyszczerzył.
-Może być nawet Stefan, jeśli chcesz.
-Dzięki, ale Luke podoba mi się bardziej.
Włożyłam sobie do ust kawałek zasuszonego mięsa jakiegoś stworzenia i zaczęłam się zastanawiać, gdzie jest Poczwara. Nie widziałam jej od kilku dni, bałam się, że coś jej się stało. Może...
-Hej, a... AAA! PENNY, POMÓŻ!
Gwałtownie odwróciłam głowę i spojrzałam na Luke'a, gotowa odpierać ewentualnego napastnika. Kiedy jednak zobaczyłam powód wrzasku, uspokoiłam się.
-No patrzcie, znalazło się - zaśmiałam się i zdjęłam Poczwarę z chłopaka. - Szukam jej już jakiś czas.
-Co... to jest?
-To? - wskazałam na Poczwarę, jakby mogło mu chodzić o coś innego. - To głosgur, jak go nazywa Esther, ja chyba jednak wolę określenie koalogekonogura czy jakoś podobnie. Niebywałe, jak można ze sobą połączyć nazwy tych trzech zwierząt.
Poczwara, jakby zadowolona z moich słów, zrobiła sympatyczny i łagodny wyraz pyszczka.
-Może, ale czemu mnie zaatakowało? Chce jeść?
-Jeść? Och, nie Poczwara woli owoce prosto z drzew. Chciała cię obwąchać. I chyba zadowolił ją wynik. Musisz ładnie pachnieć.

Luke? default smiley xd