piątek, 11 września 2015

Od Alexa CD Isabelle

- Cóż, jestem w trakcie podróży - odpowiedziałem, lekko zdziwiony zachowaniem nowo poznanej dziewczyny.
- Badacz? - upewniła się.
- Tak, zgadza się - odparłem bez namysłu, uprzednio czując, że o to zapyta. - A ty?
- Łowczyni - uśmiechnęła się promienie. - Wybacz, że ci przeszkodziłam w odkrywaniu kolejnych zakątków wyspy.
- Nic się nie stało - powiedziałem przyjaźnie. - I tak niedługo miałem kończyć zmianę.
- Naprawdę? - zapytała, choć wyglądało jakby zadała to pytanie samej sobie. - Ja mogę skończyć dopiero, kiedy coś upoluję.
- To może później spotkamy się na ognisku? - spytałem niepewnie. - Oczywiście, jeżeli uda ci się cokolwiek złapać - mówiąc to, posłałem jej jeden z moich najszczerszych uśmiechów.
- Nie wierzysz w moje możliwości? - mruknęła zadziornie.
Jednak zanim zdążyłem odpowiedzieć, dziewczyna pobiegła w głąb lasu z nożem w ręku, a po chwili zniknęła mi z oczy. Niechętnie ruszyłem w dalszą drogę, która miała poprowadzić mnie do osady. W trakcie marszu nie mogłem się na niczym skupić. Po głowie chodziła mi tylko Isabelle. Wydawała się miła, ale i tajemnicza. Czy zaproszenie jej na ognisko było dobrym pomysłem? W ramach przyjaźni chyba jednak tak. Z namysłu wyciągnął mnie szelest w krzakach, niedaleko ścieżki, którą wracałem. Stanąłem jak wryty. Ostrożnie sięgnąłem ręką po sztylet. Zacząłem stawiać niepewne kroki w stronę dźwięku. Nagle stało się kilka rzeczy naraz - ktoś złapał moje ramię i krzyknął znane wszystkim "bu!", a ja w tym samym czasie odwróciłem się i o mały włos nie wbiłem swojej broni w głowę Isabelle.
- Co ty robisz? - warknęła trochę zmieszana.
- Nie straszy się badaczy! - odpowiedziałem z pogardą.
- Och, no weź - szturchnęła mnie lekko. - To tylko taka zabawa.
- Prawie cię nie zabiłem! - wrzasnąłem.
Przez chwilę staliśmy w kompletnej ciszy. Nie powinienem tak na nią naskakiwać. Na pewno nie wiedziała, że jako badacz mam szybki refleks. Nie miałem zamiaru jej skrzywdzić. To nie byłoby w moim stylu, zwłaszcza, że starałem się każdego szanować, nawet tego głupiego przewodniczącego Rządu, który mocno działał mi na nerwy. Postanowiłem prędko przerwać tę niezręczną sytuację.
- Upolowałaś coś? - rzuciłem.
Bell jedynie uniosła w górę martwe ciało jakiegoś zająca. Z ust wydobyło mi się ciche "nieźle", na co ona momentalnie się zaśmiała. Miała piękny, melodyjny śmiech. Nie wiedząc, co począć, sam wpadłem w klimat żartu. Śmialiśmy się z dobre kilka minut. Kiedy wreszcie udało nam się ogarnąć, zwróciłem się do dziewczyny:
- Wracamy? Już za niedługo wieczór.

~♣~

Isabelle? :>

Od Catherine CD Alexa

Westchnelam i spojrzalam na chlopaka.
-Przekazywanie emocji mialam od urodzenia, jakos specjalnie nie musze sie przy tym skupiac, jedynym warunkiem jest kontakt fizyczny. Natomiast niewidzialnosc jest trudniejsza, ale w miare juz ja opanowalam. Ostatnio zaczely sie tez dziwne rzeczy, ale nie wie, jeszcze o co chodzi.-Wyjasnilam spogladajac w niebo. Wygladalo jakby mialo padac jeszcze ze dwie godziny.
-Jesli nie masz nic przeciwko zdrzemne sie troche.-Szepnelam, a Alex sie usmiechnal. Potarlam dlonmi ramiona ,zeby sie troche rozgrzac i polozylam sie. Bylo mi troche zimno, ale zmeczenie okazalo sie silniejsze i juz po chwili znalazlam sie w objeciach morfeusza. 
Alex
Sorry ze tak dlugo

Od Nicka CD Esther

Ponownie się zaśmiałem. Nie była taka zła, w sumie. Jeszcze ani razu nie powiedziała "No i?" wzruszając jednym ramieniem. Nienawidzę, kiedy dziewczyny to robią. 
-Czy ja wiem, nie zachowujesz się normalnie.
-Zamknij się.
Wyszczerzyłem się do Esther. Otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale wtedy do naszej małej oazy wstąpił facet, którego głos od razu rozpoznałem. To on nas przyłapał w magazynie na wykradaniu udźca. 
-To oni! Ani mi się ważcie ruszyć, dzieciaki! - zawołał i za kark poderwał mnie z ziemi. Krzyknąłem z bólu.
-Nick! - zawołała Esther i chciała podejść do mnie, ale i ją złapał za szyję jakiś facet. - Ej! Łapy przy sobie!
-To na pewno ci? Nie wyglądają na złodziei - wyraził zwątpienie mężczyzna, który trzymał dziewczynkę.
-Na pewno! Poznaję, to on! Ona pewnie też była w to zamieszana.
-Nieprawda! - krzyknąłem pod wpływem nagłego impulsu. - Ona dołączyła do mnie później. Ja ukradłem udziec, ona przyszła przed chwilą.
Esther, na szczęście, tylko spojrzała na mnie zaskoczona, ale nic nie powiedziała. Gdyby zaczęła protestować, oboje byśmy dostali podwójnie. A tak, ukarzą tylko mnie. 
-A więc przyznajesz się do winy? - zapytał z niedowierzaniem facet, który mnie trzymał.
Normalnie bym się tłumaczył, przepraszał i deklarował niewinność. Teraz chodziło o to, żeby to opłynęło Esther. 
Matko, zaczynam gadać jak jakiś bohater.
-Tak. Byłem głodny - dodałem szybko, żeby nie wyglądało to podejrzanie, że nawet nie walczę.
-Hmm... - mruknął. - Co o tym sądzisz, Collins? - zapytał kolegę.
-Nie wiem - wzruszył ramionami Collins. - Przyznał się, a to jest okoliczność łagodząca. No, i to my zjemy mięso. Myślę, że dzień izolatki odrobinę naprostuje chłopaczysko.
Cóż za ironia. Przed chwilą Esther opowiadała mi o tym, jak wariowała w izolatce, a teraz mnie mieli zamknąć.
-Nick... - zaczęła z nieszczęśliwą miną.
-Spoko - przerwałem jej, uśmiechając się do niej krzywo. - Do zobaczenia jutro.
Dałem się odprowadzić Collinsowi. Normalnie bym się wyrywał i wkurzał, ale teraz po prostu czułem ulgę, że nie zamknęli i Esther. Skoro tak źle znosi zamknięcie...

Esther? Nick taki heros ^^

Od Esther CD Nick'a

Nie mówiłam nic więcej, tylko patrzyłam w pieczone mięso. Nie, nie było ciekawe. Po prostu nie miałam czego innego do patrzenia. Nick nie nadawał się do tego, bo siedział zamyślony. Nie lubię patrzeć na zamyślonych ludzi.
Po kilku minutach chłopiec nie wytrzymał i postanowił przerwać tą ciszę.
- A ty miałaś jakieś rodzeństwo, rodzinę? - zapytał.
Zaprzeczyłam.
- Nikogo nie pamiętam.
- Zupełnie?
Westchnęłam. Chciałabym znać chociaż imiona mojej rodziny. Gdzie oni są? Co robią? Czy o mnie pamiętają? Czy w ogóle żyją? Jedyną moją rodziną był Ritter. Ale czy można uznać szczura za brata?
- Od początku wychowywałam się w domu dziecka. - oznajmiłam - Tam. Jest. Okropnie. Przynajmniej tam, gdzie byłam JA. Zero miłości. Zero empatii. Zero pomocy. A jako, że byłam tam od niemowlaka, nauczyłam się tego i tyle - wzruszyłam ramionami - Te bachory wkurzały mnie od samego początku. Pamiętam, jak raz Franz nazwał mnie analfabetką. Wtedy nieźle go skopałam - uśmiechnęłam się na to wspomnienie. - Dostałam karę. Zamknęli mnie w pokoju bez okien na kilka godzin. O matulu, jak ja się szamotałam. Rozwaliłam pół pomieszczenia!
Chyba poprawiłam Nickowi humor, bo zaśmiał się.
- Tak w ogóle jakiś lekarz stwierdził, że mam autyzm. Głupek - prychnęłam - To, że nienawidzę ludzi, nie znaczy, że jestem chora. - przewróciłam oczami.
Spojrzałam znów na mięso, które teraz było ładnie przypieczone?

Nick? ^^

Od Nick'a CD Esther

Wróciłem do Esther z naręczem drewna na ognisko i zastałem ją z białym szczurem na ramionach. Miał gładkie futerko i czerwone oczka. Fajny.
-Niezły gryzoń - skomentowałem nonszalancko, układając kamienie w niewielki krąg, by ogień się nie rozprzestrzeniał.
-Dzięki - z satysfakcją pogładziła zwierzątko.
-Na tyle niezły, że chyba usprawiedliwia fakt, że nic nie zrobiłaś z tym rąbanym mięsem - dodałem, wskazując na udziec leżący obok dziewczynki. Zaczerwieniła się, jakby cały ten czas myślała o udźcu, ale nie stwierdziła, że warto byłoby go oprawić.
-Daruj - mruknęła, schyliła się po mięso i dla odmiany zaczęła się nim zajmować.
-Wybaczam - oświadczyłem łaskawie i podpaliłem suche gałązki. - Tak w ogóle - wydyszałem, rozdmuchując żar - to czemu tu ze mną siedzisz?
-Masz udziec - odpowiedziała, jakby zdziwiona pytaniem. - MY mamy udziec. A ja jestem głodna. To raczej logiczne.
-Uhm - mruknąłem i odchyliłem się od ognia, który już obejmował cały stos drewna. - Daj rożen.
Dziewczynka podała mi zaostrzony patyk, na który już nabiła kawałki mięsa. Ja ustawiłem po obu stronach ogniska kije zakończone małym "v" na końcach i położyłem na nich rożen.
-Zaraz będzie - oświadczyłem i usiadłem. Po chwili jednak Esther przysunęła się do mnie niepewnie.
-Więc... Powiedz mi coś o sobie - zaproponowała z rozbrajającym uśmiechem.
-Nie gadam z dziewczynami, mówiłem ci - burknąłem. - Nie lubię ich.
-Och, tak, zgodzę się z tobą, są okropne.
Parsknąłem śmiechem.
-Ty jesteś tego najlepszym przykładem, Essie.
-Och zamknij się - warknęła i się odsunęła. - I nie nazywaj mnie tak.
Chyba straciła ochotę na poznawanie mnie. Ojejku.
-Albo wiesz co, nie nazywaj mnie w ogóle. Zajmij się jedzeniem.
-Wow, aleś ty drażliwa - zaśmiałem się. Wkurzenie jej znacząco poprawiło mi humor. Dziewczyny nie zasługują na więcej uwagi niż tyle, ile potrzeba na wkurzenie ich.
-Przeważnie jestem niezwykle spokojna - orzekła z podniesioną głową. - Irytują mnie jedynie ludzie, którzy dążą do zirytowania.
-A ty im to ułatwiasz.
Zaśmiałem się i położyłem na plecach. Usłyszałem, że Esther robi to samo i wzdycha. Mimo wszystko poczułem wyrzuty sumienia. Odwróciłem głowę i spojrzałem na dziewczynkę. Oczy miała zamknięte.
Wstałem, przekręciłem rożen i ponownie się położyłem, tym razem bliżej niej i spojrzałem w niebo, poszarzałe jak zawsze o zmierzchu.
Ponownie zerknąłem na dziewczynkę, która też na mnie patrzyła. Nie odwróciłem wzroku oczekując, że ona zrobi to pierwsza, ale nie, Esther nadal wbijała we mnie spojrzenie jasnych oczu. W końcu to ja się poddałem i ponownie spojrzałem w niebo.
Zatopiłem się w myślach i wspomnieniach. Przypomniałem sobie śmiech i twarz mojej starszej siostry, jedynej osoby na świecie, która mnie rozumiała. Jej ciemne włosy i rysy twarzy były podobne do moich, ale oczy miała inne - błękitne, współczujące, wspierające. Zawsze mi pomagała po śmierci rodziców. Nie mam wielu wspomnień związanych z nią. Głównie jakieś urywki, jak tuli mnie po tym, kiedy starsi chłopcy z ulicy mnie bili i popychali, bo nie ukradłem im wystarczająco pieniędzy na piwo. Kiedy razem jemy ukradzione lody i śmiejemy się z lodziarza krzyczącego na jakieś totalnie niewinne dzieciaki. Nicole była dobra. I zginęła też jak dobra postać.Kiedy miałem osiem lat, gang Misia, wielkiego, grubego szesnastolatka, znęcał się nad siedmioletnią dziewczynką. Stanęła w jej obronie, a oni chcieli ją... wykorzystać. Wtedy nie rozumiałem, co się dzieje na moich oczach, poza tym, że faceci zdzierają ubrania z mojej Nicole, a ona walczy i krzyczy do mnie i tamtej dziewczynki, żebyśmy uciekali. Ona posłuchała. Ja nie mogłem się ruszyć, tylko cały czas szeptałem jej imię. Kiedy Nicole udało się kopnąć jakiegoś chłopaka w krocze, on się wkurzył, złapał jej głowę i uderzył nią o mur. Miałem nadzieję, że nie cierpiała.
-Kto to Nicole? - nagle zapytała Esther, a ja uświadomiłem sobie, że i teraz szeptałem imię siostry.
-Moja starsza siostra - burknąłem, starając się zniechęcić dziewczynkę do drążenia tematu, ale tylko ją zachęciłem.
-Też była inna, jak my? Zmutowana? Przyjechała z tobą na wyspę? Jaka była? O rany, nie chcesz o tym rozmawiać, przepraszam...
-Była dobra - przerwałem. - Lepsza niż ja, choć wydaje się to niemożliwe - zażartowałem, starając się rozluźnić Esther, ale ona tylko bardziej się zmartwiła.
-Możesz o niej opowiedzieć.
Nie wiem, czemu, ale opowiedziałem. Słowa same wychodził z moich ust, czasem robiłem przerwy, na wypadek, gdyby dziewczynka chciała o coś zapytać. Ale ona milczała, albo zachęcała żebym mówił dalej. W końcu skończyłem opowiadać, kiedy powiedziałem o tym, jak musiałem przez cztery lata sam sobie radzić, dopóki nie zdemaskowałem się przed psami, które oddały mnie swoim przywódcom, którzy z kolei wysłali mnie na wyspę.
-Mało szczęśliwe, nie? - uśmiechnąłem się kwaśno, wściekły, że opowiadam swoją historię dziewczynce, którą znam kilka godzin i to z kradzieży mięsa.

Esther? Taki smutek ;-;