wtorek, 8 września 2015

Od Cameron'a CD Chloe

Parsknąłem śmiechem.
- Przecież ja już go nie mam!
Zadowolony z siebie wszedłem do wody, zatrzymując się w miejscu, w którym sięgała mi do pasa.
- Zauważyłam. – burknęła Chloe próbując zmyć z siebie „to gówno”. Po chwili zacząłem robić to samo. – Co za debil to wymyślił?!

***

Nędzne próby uratowania resztek higieny osobistej powiodły się (na szczęście!). W sumie… nawet nie jest tak źle.
Jak to zazwyczaj można zaobserwować na mojej twarzy, wystąpiło na niej pewne zjawisko typowe dla osób takich jak ja – figlarny uśmiech, dla większości znaczący tyle samo co kłopoty. Korzystając z nieuwagi Chloe, wziąłem zamach i chlapnąłem wodą w stronę dziewczyny.
- Ty świnio! – krzyknęła brunetka. Zgaduję, że odruchowo, ale co ja mogę tam wiedzieć?
- Kobieto, stoisz po pas w wodzie! – zaśmiałem się, po czym oderwałem falą wody. Tak, tamto powiedziała odruchowo, a że nie miała w zanadrzu żadnej riposty (a raczej miała, aczkolwiek niekoniecznie na tę okazję), ochlapała mnie wodą. Boże, jaki ja jestem mądry!
Nie myśląc długo odwdzięczyłem się tym samym. Sytuacja powtórzyła się kilkanaście razy, aż w pewnym momencie uświadomiłem sobie, że straciłem grunt pod nogami i teraz muszę stać na palcach, by utrzymać głowę nad powierzchnią. Zapewne wyglądało to komicznie, gdyby nie to, że nie umiem pływać. Chloe w mgnieniu oka zauważyła, że nie podoba mi się obecne położenie. Jak na złość, zaczęła popisywać się swoimi umiejętnościami.
Nagle mnie olśniło; nie bez przypadku wysłano mnie na tą wyspę!
Skupiłem się, a po chwili poczułem, jak wszystko zwalnia, by w końcu się zatrzymać. Omijając przeszkodę (czytaj: Chloe) wydostałem się na brzeg, gdzie mogłem w końcu odetchnąć z ulgą. Z powrotem „puściłem” czas.
Udając, że nie zauważam zdezorientowanej miny brunetki, ukłoniłem się i powiedziałem triumfalnie:
- Tak to się robi.
Odwróciłem się i dumnym krokiem poszedłem w stronę ogniska, w celu ogrzania się. Przyznaję się: ledwie zachowałem powagę, jednak było warto.

Chloe?

Od Penelope CD Isabelle

Westchnęłam. Potrzeba było czegoś więcej. Nine mogłaby to zbagatelizować słowami "Niedojrzałe też możemy jeść, poza tym można je dłużej przetrzymywać".
-Dzięki, ale musimy znaleźć coś mocniejszego. Coś, co dosłownie zwali Nine z nóg. Słyszysz, Poczwaro!? - zawołałam w stronę drzewa. - ZDRADŹ NAM SWE SEKRETY!
Mutant spojrzał na mnie z zainteresowaniem.
-Graaaaaaaar! - stwierdził w końcu i miotnął owocem w przechodzącego łowcę. Trafił go w tył głowy.
-Kto to zrobił!? - wkurzył się chłopak. Zarówno ja, jak i Poczwara udawałyśmy Greka. W końcu wściekły i upokorzony poszedł dalej.
-Miotanie owocem nie pomoże w przetrwaniu - westchnęłam. - Szkoda, że toto nie wie, jak ważne jest, by pokazało, na co je stać.
Poczwara najwyraźniej poczuła się zraniona użyciem wobec niej rodzaju nijakiego, bo zeskoczyła na ziemię, wylądowała zgrabnie, spojrzała na mnie z wyrzutem.
I pisnęła.
NAPRAWDĘ wysoko.
NAPRAWDĘ długo.
I NAPRAWDĘ głośno.
Dźwięk wwiercał się w mózg i ranił uszy. W oczach mi pociemniało, a kiedy ponownie pojaśniało, pochylała się nade mną zatroskana Poczwara z wyrazem mordki mówiącym "Och, a cóż to złego ci się stało?"
Powoli usiadłam i spojrzałam na nadal leżącą Isabelle. Miała szeroko otwarte, szkliste oczy, ale oddychała.
-Iz. Iz! Obudź się! - potrząsnęłam jej ramionami, na co głośno wciągnęła powietrze i spojrzała na mnie zszokowana. Otworzyła usta, jakby chciała coś powiedzieć, ale ostatecznie zrezygnowała.
Dopiero kiedy upewniłam się, że dziewczyna żyje, spojrzałam na resztę. Cała wioska otaczała nas milczącym kręgiem. Najwyraźniej zemdlałyśmy tylko my, będące najbliżej i osoby z wyczulonym słuchem zwierzęcia. Reszta była tylko zaskoczona i skołowana.
Nabrałam powietrza, by coś powiedzieć, ale przerwał mi krzyk Isabelle.
-MARVEL!
Kot leżał z piętnaście metrów dalej, bez ruchu. Oddychał, ale płytko i nierównomiernie.
-TO COŚ ZABIŁO MOJEGO GEPARDA! - wrzasnęła Isabelle, ale od razu tego pożałowała, bo przycisnęła dłonie do uszu.
-Przecież on żyje. A Poczwara zrobiła tylko to, czego od niej oczekiwałyśmy - stanęłam w obronie bestyjki.
Dziewczyna chciała się kłócić dalej, ale wtedy gepard się poruszył.
-Marvel!
Doskoczyła do niego z przerażonym wyrazem twarzy, ale gepard już się podnosił. Krwawił z uszu i był wyraźnie skołowany, ale poza tym zdrowy. Aha, i patrzył na Poczwarę w nowy sposób - o ile wcześniej spoglądał na mutanta protekcjonalnie i pobłażliwie, o tyle teraz w jego wzroku był respekt i dystans.
-Żyje - odetchnęłam z ulgą. - Gdyby był bliżej, pisk mógłby go zabić.
-To się może przydać w polowaniach - odezwał się ten chłopak, w którego Poczwara rzuciła owoc. - Będzie się wysyłać Poczwarę przodem, ona piśnie i sparaliżuje lub zabije wszystkie zwierzęta w promieniu paręnastu metrów.
-Isabelle, idziemy do Nine - powiedziałam, nadal patrząc na chłopaka, ale po chwili zwróciłam się do dziewczyny. - Oczywiście, jeśli nadal chcesz mi pozwalać. Bo nie zdziwię się, jeśli wolałabyś, żeby Poczwara opuściła wioskę. Jeśli tak, to nie musisz.

Isabelle? default smiley xd Wpadłam na ten pomysł, gdy sis wydzierała się na rodziców default smiley :d

Od Esther do Penelope

Tej nocy spałam na drzewie. Niebo było takie piękne, bo usiane gwiazdami. Zobaczyłam nawet którąś z planet, lecz nie wiem którą, bo się na tym za bardzo nie znam. W duchu byłam jednak przekonana, że to była właśnie planeta.
Gdy otworzyłam oczy, pierwszym obiektem, jaki zobaczyłam, był Ritter, mój szczur. Spał sobie na moich kolanach. Dziwne, bo wieczorem zasypiał obok mnie. Chyba jestem nieco wygodniejsza.
Wzięłam zwierzątko delikatnie na ręce. W tym momencie się obudziło, a ja martwiłam się, że to przeze mnie.
Ritter ziewnął cicho.
- Dobrze się spało? - zapytałam, uśmiechając się leciutko.
- Dobrze - szczur spojrzał na mnie swoimi błyszczącymi czerwonymi oczyma. Poklaskałam go po łebku i odłożyłam na gałąź. Pobiegł w sobie tylko znanym kierunku. Ja zaś zeskoczyłam z drzewa i poszłam poprosić łowców o jedzenie. W szałasie było dwóch spasłych facetów. Powiedzieli, że nie zasłużyłam, bo nie pomagałam zbyt dobrze i że niby i tak brakuje im jedzenia. Spojrzałam na nich morderczym wzrokiem i wyszłam. Poszłam do miejsca, gdzie magazynuje się pożywienie i wykradłam zająca. Nie będę głodować! Sami się obżerają nie wiadomo ile, ale nad o wiele młodszą dziewczynką się nie zlitują.
Doszłam do jeziora. Zobaczyłam jakąś dziewczynę, która się w nim kąpała w ubraniach. Patrzałam na nią w pełnej dyskrecji. Gdy wyszła, suszyła się w słońcu kilka minut. Potem straciłam ją z pola widzenia.
Nagle ktoś złapał mnie za ramię. Odwróciłam się gwałtownie i cofnęłam parę dobrych kroków.
- Jestem Penelope Mia Dancer - przedstawiła się dziewczyna po chwili.
Spojrzałam na nią nieufnie.
- Esther - powiedziałam bezgłośnie. Wtem zza pleców przybyszki wyłonił się jej zwierzak.
- Och, masz Głosgura? - uśmiechnęłam się. Penelope spojrzała na mnie dziwacznie - Masz zwierzę i nawet nie wiesz, co to? - ten fakt mnie rozbawił - Głosgur to mieszanka jaszczurki, kangura, misia koali i w bardzo małej części foki. To czyni je wyjątkowymi. Na świecie jest ich naprawdę niewiele, a przydają się do mnóstwa fajnych rzeczy. Naśladują ludzki głos, ale pewnie już to wcześniej odkryłaś.
Pogłaskałam zwierzątko po łebku i zamieniłam z nim parę słów.

Penelope? :'D

Esther Bennet

https://upload.wikimedia.org/wikipedia/it/archive/0/08/20090821221418!Orphan_2009.jpg 
Esther Bennet - 11 lat