niedziela, 6 września 2015

Od Isabelle CD Penelope

O mało nie udusiłam się że śmiechu. 
- To coś przeciwko mnie? - otarłam łzy, które spłynęły mi po policzkach podczas ataku wesołości - TO COŚ? - powtórzyłam. - Jednym rzutem noża bym to zabiła - wyszczerzyłam zęby w uśmiechu. 
Penelope spojrzała na mnie z udawaną złością. Popatrzyłam na nią pobłażliwie. Położyłam rękę na pyszczku Poczwary, licząc na to, że to cudo będzie się również do mnie łasić. Ale nie! Skądże! Ten zmutowany, mały dziwoląg omal nie odgryzł mi palca serdecznego! 
- Au! - wrzasnęłam, cofając rękę - Co za paskudztwo! 
Teraz to Penelope dławiła się ze śmiechu, a ja stałam naburmuszona. 
Wyciągnęłam mój nieodłączny nóż i pokazałam Poczwarze.
- I tak skończysz w garnku! - pogroziłam, a stworzonko z przestrachem wtuliło się w dziewczynę. 
Wskoczyłam na najniższą gałąź jednego z pobliskich drzew, gdzie zaczęłam ostrzyć nóż. Wpatrywałam się w Mię bawiącą się z Poczwarą. 
- Dwulicowa bestia! - mruknęłam pod nosem. I nie wiem nawet, czy chodziło mi o moją towarzyszkę, czy jej okropnego podopiecznego. 
Gdy skończyłam, schowałam broń do torby i założyłam ręce. Zdrapywałam korę z pnia drzewa. 
Nagle wielkie coś z góry runęło na gałąź, na której siedziałam, przy okazji ją łamiąc. Z piskiem spadłam na ziemię, tak samo jak owo stworzenie. Byłam cała obolała, a nad skronią wymacałam jakieś rozcięcie. Wreszcie spojrzałam na zwierzę, które spowodowało wypadek.
- Ja pierniczę! - wrzasnęłam, odsuwając się szybko na czworakach. - Co tu, do licha, robi GEPARD?! A poza tym gepardy zdecydowanie NIE potrafią wspinać się na drzewa! - wyszeptałam ze zgrozą. 
- Zwierzęta się także zmutowały! - zacytowała mnie Penelope z uśmiechem. Pomogła mi wstać. 
Podeszłam do nienaturalnie wielkiego dzikiego kota. Ten najpierw spojrzał na mnie nieufnie, ale zaraz zaczął ocierać się o moje nogi. Spojrzałam na niego z pewnym rodzajem odrazy, lecz chwilę potem niepewnie pogłaskałam go po grzbiecie. 
- Chyba też znalazłam sobie futrzaka - mruknęłam, uśmiechając się lekko. 
- A więc jaka będzie jego nazwa? - moją towarzyszkę chyba to interesowało najbardziej. 
- Nie mam pojęcia - jęknęłam - Em... Co to w ogóle za osobnik? - ku rozbawieniu Penelope sprawdziłam płeć zwierzęcia - Facet. A więc... Marvel? - wymieniłam pierwsze lepsze imię - Nie mam pomysłu. Niech będzie Marvel. 
Gepard zbliżył się do Poczwary, ale nie był tym czymś zbytnio zainteresowany.
- I to jest prawdziwe zwierzę bojowe! - dodałam po chwili, wskazując na kocisko. Wyjęłam z torby chustę i zawiązałam wokół jego szyi. - No, Marvel, ze mną nie będzie ci łatwo! - zaśmiałam się. 

Penelope? Jesteśmy kwita, również zrobiłam z siebie ofiarę XD

Od Catherine CD Alexa

-Musimy przeczekac.-Szepnelam opierajac sie plecami o sciane jaskini. 
-To moze potrwac kilka godzi.-Stwierdzil Alex przygladajac sie chmurom. 
-A w tym czasie?-Zapytalam, a chlopak na mnie spojrzal.
-Opowiedz mi cos o sobie.-Powiedzial po chwili. Westchnelam podciagajac kolana pod brode.  
-Mialam calkiem normalne życie, az do szesnastych urodzin, kiedy pierwszy raz stalam sie niewidzialna. Bylo to na lekcji matematyki, kiedy chcialam zapasc sie pod ziemie. W trakcie sprawdzianu nauczyciel zaczal mnie wolac, a ja podnioslam glowe. Wszyscy szeptali ze ucieklam, a ja siedzialam zdezorientowana na swoim miejscu. Po paru dniach zrozumialam, zaczelam czytac na ten temat i uczyc sie panowania nad tym. Przez przypadek zostalam usmiadomiona ze mam zdolnosc kierowania ludzkimi emocjami, przez dotyk. Mialam te zdolnosc od dziecka. Musialam radzic sobie sama z umiejetnosciami i przez to wpadlam. Najgorsze bylo, kiedy wlasna rodzina wyzywala mnie od "dziwadel", "potworow", "monstrow" i kiedy na koncu sie mnie wparli.-W skrocie opowiedzialam swoja historie. Na koncu zebraly mi sie lzy w oczach, ale szybko je otarlam.
-Nie jestesmy potworami, jestesmy wyjatkowi. Niby kazdy inny, a laczy nas tak wiele.-Szepnal Alex, na co sie usmiechnelam.
-Teraz ty.-Stwierdzilam patrzac na chlopaka.
Alex

Od Catherine CD Alexa

-Musimy przeczekac.-Szepnelam opierajac sie plecami o sciane jaskini. 
-To moze potrwac kilka godzi.-Stwierdzil Alex przygladajac sie chmurom. 
-A w tym czasie?-Zapytalam, a chlopak na mnie spojrzal.
-Opowiedz mi cos o sobie.-Powiedzial po chwili. Westchnelam podciagajac kolana pod brode.  
-Mialam calkiem normalne życie, az do szesnastych urodzin, kiedy pierwszy raz stalam sie niewidzialna. Bylo to na lekcji matematyki, kiedy chcialam zapasc sie pod ziemie. W trakcie sprawdzianu nauczyciel zaczal mnie wolac, a ja podnioslam glowe. Wszyscy szeptali ze ucieklam, a ja siedzialam zdezorientowana na swoim miejscu. Po paru dniach zrozumialam, zaczelam czytac na ten temat i uczyc sie panowania nad tym. Przez przypadek zostalam usmiadomiona ze mam zdolnosc kierowania ludzkimi emocjami, przez dotyk. Mialam te zdolnosc od dziecka. Musialam radzic sobie sama z umiejetnosciami i przez to wpadlam. Najgorsze bylo, kiedy wlasna rodzina wyzywala mnie od "dziwadel", "potworow", "monstrow" i kiedy na koncu sie mnie wparli.-W skrocie opowiedzialam swoja historie. Na koncu zebraly mi sie lzy w oczach, ale szybko je otarlam.
-Nie jestesmy potworami, jestesmy wyjatkowi. Niby kazdy inny, a laczy nas tak wiele.-Szepnal Alex, na co sie usmiechnelam.
-Teraz ty.-Stwierdzilam patrzac na chlopaka.
Alex

Od Catherine CD Pote

Tak.-Szepnelam przeciagajac sie. Spojrzalam na chlopaka i zauwazylam ze jest zly.
-Co taki nie w sosie jestes?-Zapytalam siadajac.
-Co raz wiecej zwierzat jest chorych i nie ma co sprzedawac.-Westchnąl siadajac przy mnie.
-Sproboj w okolicy wschodniego wybrzeza.-Polecilam i sie lekko usmiechnelam.
-Skąd ten pomysl?-Zapytal patrzac na mnie.
-Spedzilam tam troche czas i musialam cos jesc. Wiec wykonczona dziewczyna ze sztyletem cos upolowala. Bedziesz mial duzy wybor.-Szepnelam i polozylam mu na ramieniu dlon wysylajac mnostwo pozytywnej energi. Zabralam po chwili reke.
-Moze masz racje.-Stwierdzil wstajac.
-Powodzenia.-Powiedzialam, kiedy Pote kierowal sie do wyjscia. Zatrzymal sie przy drzwiach i odwrocil w moim kierunku. Wygladal jakby chcial cos powiedziac.

Pote

Od Penelope CD Isabelle

Wstałyśmy z ziemi, ze sztyletami w gotowości. Patrzyłyśmy w napięciu w stronę hałasów, w razie czego gotowe na walkę.
Pięć metrów, trzy metry, dwa, jeden...
Spośród drzew wyskoczył szarobrązowy kształt. Obie pisnęłyśmy, rzuciłyśmy się do tyłu i upadłyśmy na siedzenia.
-Auu... - jęknęłam, po raz drugi w ciągu pięciu minut. Dostanę za to medal?
Uniosłam głowę i spojrzałam w jedno, wyłupiaste, żółte, gadzie oko. 
Wrzasnęłam i rzuciłam się w stronę, gdzie leżała Iz. 
Z większej odległości zobaczyłam, że właścicielem oka jest... Koala z tyłkiem i nogami kangura oraz oczami gekona.
Stwór podrygiwał na silnych łapach, przechylił łeb jak gołąb, kiedy chce coś zobaczyć i oblizał sobie prawe oko długim, lepkim jęzorem. 
Podpierałam się na łokciach patrząc na dziwne zjawisko i nie mogłam się zdecydować, czy to smutne, czy zabawne. 
Spojrzałam wytrzeszczonymi oczami na Isabelle, leżącą na brzuchu z brodą podpartą na dłoni.
-Nie tylko ludzie z tej wyspy mutują - stwierdziła.
-No - kiwnęłam głową i podniosłam się do kucek. Wyciągnęłam rękę do zwierzaka, który łypnął na mnie jednym okiem, które ponownie sobie oblizał. - Chodź. No chodź, mały. Mała. Małe. Czymkolwiek jesteś. Nie zrobię ci krzywdy... 
Kolejna dziwność - poczwara wydała z siebie odgłos jak papuga po czym przyczłapała do mojej dłoni i wtuliła w nią głowę. 
-O, masz kolegę - uśmiechnęła się Isabelle.
-Względnie koleżankę.
Isabelle odchyliła się do tyłu.
-Nie wiem, jak się nazywa coś, co nie jest ani kolegą, ani koleżanką, ale ten potworek nim jest. Wygląda jak zwierzęta z kreskówek, między tylnymi łapami tylko sierść.
-Biedactwo - przytuliłam paskudztwo do siebie. Niby mogło mieć pchły, być jadowite albo wściekłe, ale nie dbałam o to. Już zdążyłam pokochać poczwarę.
-Tak je zamierzasz nazwać?
-Nie - w zamyśleniu pogładziłam uszka misiokangurogekona. - Nazwę je adekwatnym imieniem - Poczwara.
-Niezbyt to miłe - stwierdziła.
-Ale prawdziwe. Słyszysz? - uniosłam stwora do oczu. Nie był ciężki. - Od dziś nazywasz się Poczwara.
Poczwara wydała z siebie coś pomiędzy krzykiem papugi a skomleniem szczeniaczka i przytuliła się do mojej szyi tymi łapkami koali.
-Oooo! - zawołała Iz, składając ręce na sercu. - Tak do siebie pasujecie.
-Uważaj - pogroziłam jej. - Nauczę się wykorzystywać toto w walce. Będzie postrachem moich wrogów, a ty będziesz pierwsza na ich liście!

Isabelle? default smiley xd

Od Isabelle CD Penelope

- Nie zadzieraj ze mną, okej? - roześmiałam się i puściłam dziewczynę, która runęła na ziemię. Pomogłam jej wstać.
Znów rzuciłam w nią tym felernym zajęczym uchem. Trafił z plaskiem prosto w nos, zostawiając na nim lekko czerwony ślad.
- Pamiętaj, jeszcze mnie popamiętasz! - Penelope pogroziła mi palcem, śmiejąc się nieustannie.
- A w tej bajce były smoki? - zapytałam z ironią w głosie.
Ona popatrzyła na mnie, jakby mówiąc: "Głupia jesteś?".
- Może nie fizycznie, ale na pewno kiedyś zadziwię cię moją intuicją, orientacją w terenie oraz wiedzą! - uniosła dumnie podbródek.
Patrzyliśmy się chwilę na siebie głupkowato, po czym wybuchłyśmy śmiechem.
Nagle usłyszałyśmy trzask łamanych gałęzi. Momentalnie ucichłyśmy i nasłuchiwałyśmy.

Penelope? Takie krótkie xd

Od Sky do Chrisa

Dzień nie zaczął się za dobrze, ale starałam się utrzymać jak najlepszy humor. Pierwsze co zrobiłam to poszłam do lodówi po napój energetyczny, bo snów to ja dziś nie miałam za pięknych, tak to niestety jest jak pożera się czyjąś duszę, to potem ona wraca. Wypiłam duczkiem całą puszkę i rzuciłam ją na blat, posprzątam później. Ubrałam się i wyszłam na zewnątrz. Przez lata uczyłam się uodparniać na napływające myśli innych i odblokowywać, na poszczególnych osobach. Co jakiś czas musiała się pożywiać i żeby zregenerować obrażenia zbliżała się do odludków i ich zabijała wysysając z nich energię i zostawiając ich gdzieś w ustronnym miejscu. Czasem sami do mnie przychodzili chcąc skończyć swoją marną egzystencję. Wiedziałam, że zaraz muszę iść na polowanie, ale też wiedziałam, że spotkam tam jeszcze jednego łowcę, bo tylko ja i ten chłopak... Chris bodajże, wstawał tak wcześnie rano, a mianowicie o w pół do siódmej. Ruszyłam biegiem w stronę lasu, może i nie byłam super szybka, ale za to wytrzymała. W oddali wyczułam obecność umysłu jelenia, był ode mnie jakieś czterysta metrów, które przetruchtałam i gdy ukazał się moim oczom, zakradłam się do niego i przycisnęłam dłoń do jego boku zarzucił parę razy rogami naprawdę pokaźnymi i na moje nieszczęscie trafił we mnie za każdym razem, ale tylko najmniejsze rany udało mi się wyleczyć z jego energii i zostały tylko na twarzy na policzku, na udzie i to taka dość głeboka oraz na ramieniu, bo dziś stwierdziłam, że po co brać kurtkę. Gdy padł bez życia odsunęłam sie trochę od niego i szukałam w kieszeniach czegoś co pomogłoby mi zatamować krew, która sączyła się dużymi steumieniami z mojego uda. W ostatniej chwili wyczułam tuż obok siebie tego drugiego łowcę. Odwróciłam się gwałtownie i odskoczyłam widząc jego wyciągnętą dłoń w moją stronę.
- Nie dotykaj mnie. - syknęłam.

Chris?

Od Penelope CD Isabelle

-Nope.
Sięgnęłam po nogę zająca i ugryzłam kawałek.
-To teraz ty rozwiń wypowiedź, Popular Girl - zażądała Isabelle.
Zastanowiłam się i po chwili podjęłam opowieść:
-Urodziłam się i dorastałam w Chicago. Zasadniczo nie wyobrażam sobie innego miasta. Miałam kończyć Liceum dla Dobrze Urodzonych Dziewcząt, ale wysłali mnie tu. Nazwa liceum brzmi archaicznie i przywodzi na myśl spódniczki i lekcje wyszywania, co? Ale tam królowały mini, koturny, solary, tapeta i esemesy. Byłam jedną z nielicznych dziewczyn, które ubierały się normalnie, a mimo to chcieli mnie w każdej paczce. Czemu, nie wiem. Może chodziło o dziewięć zer na koncie mojego ojca, w każdym razie adorowali mnie. Spoko życie się wydaje, nie?
-Nieszczególnie - Isabelle zmarszczyła nos. - Nie lubię takich klimatów. To znaczy, nie lubiłabym, gdybym wiedziała jak to jest. Ale nie brzmi obiecująco.
-Bo takie nie było - zgodziłam się. - Tamte dziopy były okropne. Plotkary, rozpieszczone, wredne. Jeśli chodzi o towarzystwo, Memoria jest o niebo lepsza.
-Och, przestań, bo się zarumienię - zaśmiała się.
-Cóż, może z pewnymi wyjątkami. Wolałabym utknąć z Veronicą niż z tobą.
Dziewczyna wystawiła mi język.
-Nie wiem, kim jest Veronica, ale na wszelki wypadek się obrażę.
Odwróciła się do mnie tyłem, a gdy zaczęłam się śmiać, rzuciła we mnie zajęczą małżowiną, co tylko rozbawiło mnie jeszcze bardziej.
-Nie wiesz, że nie należy się odwracać w dżungli tyłem? - zapytałam, kiedy już się uspokoiłam.
-Tylko do zagrożenia - prychnęła, ale ja już trzymałam sztylet przy jej gardle.
Obie się zaczęłyśmy śmiać, i choć było to naprawdę zabawne, żałowałam, że to zrobiłam.
Zapamiętać: nie atakować Łowczyni, niezależnie od tego, jak mocno się śmieje i czy jest odwrócona tyłem.
Wyrwała mi sztylet złapała wolną ręką mój nadgarstek, pochyliła się i przerzuciła mnie sobie przez plecy.
-Aauu... - jęknęłam, patrząc z dołu jak Isabelle pochyla się nade mną i śmieje mi w twarz.

Isabelle? default smiley xd Doceń, że sama sobie dokopałam tym opowiadaniem default smiley :d

Od Penelope do Chrisa

Zielono. Dziwne, że lasy muszą być akurat zielone. Taki kolor jest niby kojący, ale mnie zaczyna już irytować, chociaż na Memorii spędziłam raptem dwa tygodnie. Może się przyzwyczaję. A nawet jeśli nie, to nic nie poradzę. Nie ma warunkowego zwolnienia z wyspy!
Tiaa...
Nieopatrznie wlazłam w taką gęstwę, że było jeszcze bardziej zielono. Tylko zielono, z przerwami na cień.
Zaczęłam się bać. W dżungli łatwo się zgubić, być może już nie wrócę. To nie byłby odosobniony przypadek, że ktoś z wioski zniknął w lesie. A może nikt przede mną nie był tak głupi, żeby leźć w najgęstszy kawałek lasu.
-Okej - powiedziałam do siebie. - Teraz spróbujemy znaleźć jakiś bardziej, hm, przyjazny fragment lasu. Tam, jeśli dalej nie zorientuję się w drodze do wioski, już powinien ktoś kiedyś przyjść. Spoko.
Zrobiłam obrót o sto osiemdziesiąt stopni i ruszyłam. Drzewa zaczęły się przerzedzać, na szczęście, ale miałam złe przeczucia.
Święty Glonojadzie, dlaczego ja ZAWSZE muszę mieć rację?
Parę metrów ode mnie, z gęstwiny wyskoczył gepard. Lampart. Jaguar. Cokolwiek! Wiem, że był to kot, miał złote futro, plamki i bardzo, BARDZO ostre kły i pazury.
Raz opadł na ziemię i skoczył znowu, wyciągając pazury w moją stronę. Zdążyłam wyjąć sztylet, wyciągnąć go przed siebie, odwrócić głowę i zacisnąć powieki, czekając na pazury mogące mnie rozszarpać.
Czekałam.
I czekałam.
Czy to coś zażyczyło sobie, żebym uciekała!?
Gwałtownie otworzyłam oczy i spojrzałam na zwierzaka tak szybko, że chrupnął mi kark.
Kot dogorywał u moich stóp. Patrzyłam na niego oniemiała, aż mój wzrok spoczął na nożu wystającym spomiędzy żeber drapieżnika.
Oddychając ciężko uniosłam wzrok i skierowałam go przed siebie. Trochę na lewo ode mnie, kilka metrów dalej, stał chłopak, uśmiechający się szeroko pomimo zmęczenia.
-Rany, dzięki - westchnęłam. - Gdyby nie ty...
-Nie ma o czym mówić - machnął ręka i zbliżył się do mnie. - Ratowanie białogłowych w potrzebie to moja specjalność.
Miałam na końcu języka sarkastyczną odpowiedź, ale się w niego ugryzłam. Trochę głupio wykłócać się z facetem, który właśnie uratował ci życie.
-Christian Evans. Zaszczycony, że może panią poznać.
-Penelope Mia Dancer. Mająca nadzieję, że zaszczycony pomoże jej wrócić do wioski.
Zaśmiał się, a ja nie mogłam się powstrzymać i mu zawtórowałam.

Chris?

Christian Evans

https://scontent-fra3-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xfp1/v/t1.0-9/10155908_1007536245937260_1845852468330989018_n.jpg?oh=2623c5b88eb1092ff20cbe6a27c510fb&oe=566DD45B 
Christian Evans - 19 lat

Cheryl Hatred

http://images.wookmark.com/329503_tumblr_mdrilx0jbj1rbs4ono1_500_large.jpg 
Cheryl Harted - 19 lat